+1
greg2014 15 listopada 2019 20:02
Image

Oczywiście nie ma winiarni bez magazynu beczek. W winiarni Trapiche mają one postać tradycyjną (beczki dębowe) jak również bardziej nowoczesną - ceramicznych beczek w kształcie kurzych jaj;

Image

Wiele winiarni w okolicach Maipu oprócz produkcji wina zajmuje się również wytwarzaniem oliwy z oliwek. Pozwala to na dywersyfikację biznesu oraz lepsze wykorzystanie pracowników i infrastruktury zakładu z racji tego, że zbiory winogron i oliwek przypadają na inne miesiące.

W ramach biznesu związanego z oliwą, Trapiche posiada nie tylko winnice ale również uprawy oliwek. Również okolice winnicy Trapicho otacza las drzew oliwkowych:

Image

Wizyta w winnicy bez degustacji wina to coś nie do pomyślenia :-):

Image

Wizyta w Trapiche zajęła mi kolejne 1,5 godziny. Miejsce naprawdę godne polecenia.

Z winnicy Trapiche zaplanowałem przejście do położonej w pobliżu winnicy La Rural. Niestety nawigacja w telefonie wyprowadziła mnie na manowce. A mówiąc wprost, doszedłem do jakiejś bramy i bez szans na jej przekroczenie musiałem zawrócić i obejść problem. Obejście problemu oznaczało niestety 2 km :-(. W efekcie spóźniłem się na ostatnie zwiedzanie winnicy:

Image

Image

Na miejscu i tak okazało się, że ostatnia grupa była oprowadzana z przewodnikiem w jęz. hiszpańskim i jeśli byłbym zainteresowany wycieczką w jęz. angielskim konieczne jest wcześniejsze umówienie się.

Udało mi się jednak zrobić kilka zdjęć wnętrz :-):

Image

Image

Image

Image

Choinka oczywiście musiała być równie osobliwa jak w winiarni Lopez:

Image

Przed winiarnią La Rural można obejrzeć również kolekcję pojazdów z epoki, kursujących pomiędzy winnicami a winiarniami.

Image

Na tym zakończyła się moja wycieczka po winiarniach Maipu. Było już zresztą późno – około 17-ej w związku z tym, nawet gdybym chciał, za bardzo już nigdzie bym i tak nic nie zobaczył. Nie wracałem już do tramwajo-pociągu tylko bezpośrednio z ul. Urquiza złapałem autobus w kierunku Mendozy i po 18-ej byłem ponownie w centrum miasta.

Wieczorem w ramach pożegnania z Argentyną, zapodałem sobie steka w towarzystwie obowiązkowego malbeca. Co ciekawe, okazało się że restauracja, w której byłem posiadała malbeca zarówno z winiarni Trapiche jak również La Rural :-)

A ramach bonusu od losu zaliczyłem uliczne show – pokaz tańca:

Image

W ten miły sposób powoli dobiegł końca mój pobyt w Mendozie. Kolejnego dnia rano miałem w planie przeprawę przez Andy i przejazd do Santiago a później Valparaiso w Chile. Pierwsze fotki z tego dnia wrzuciłem wcześniej, dokładniejszą relację postaram się poskładać wkrótce.Kolejnego posta poświęcę w całości trasie autobusowej z Mendozy przez Andy do Santiago de Chile. Trasa jest nieprawdopodobną perełką i każdemu, kto miałby okazję polecam jej zaliczenie. Warto przy tym pamiętać o kilku sprawach.

Po pierwsze lepsze widoki można zobaczyć jadąc od strony Mendozy do Santiago niż w przeciwnym kierunku. Niby ta sama trasa ale po chilijskiej stronie zmiana poziomów jest tak dynamiczna, że z dołu nie widać wszystkiego tak dobrze jak z góry (chyba, że ktoś będzie patrzył przez tylną szybę, o ile w ogóle będzie coś przez nią widać).

Po drugie ważna jest pora dnia (kursów w ciągu dnia jest kilka, są również nocne) – jeśli chcemy obserwować trasę, ewentualnie zrobić zdjęcia trzeba wyjeżdżać z Mendozy rano – tak, aby mieć słońce przez większość trasy „za plecami”.

Po trzecie dla lepszych widoków najlepiej wybrać przewoźnika, który jeździ autobusami z dwoma pokładami (np. CATA) oraz nie żałować i zarezerwować wcześniej przez Internet bilet z miejscem przy przedniej szybie (mimo, że w kasie w Mendozie prawdopodobnie byłoby taniej – ale tych miejsc raczej na pewno już by nie było). Prawa strona autobusu jest moim zdaniem lepsza niż lewa.

I po czwarte, należy na dworcu zgłosić się na co najmniej 30 minut przed planowanym odjazdem. Ma wówczas miejsce coś na kształt check-in. Sprawdzane są paszporty i sporządzana lista pasażerów dla służb granicznych.

Autobus był praktycznie pełny. Z listy pasażerów, którą kierowca nieopatrznie włożył za szybę i którą podejrzałem na granicy, wynikało że dominowali jak łatwo się domyślić obywatele Chile i Argentyny, poza tym po kilka osób było z Peru, Kolumbii, Brazylii i Wenezueli. Z Europy były dwie osoby: ja oraz kobieta ze Szwajcarii.

Siedzenia w autobusie są wygodne (chociaż miejsca przy przedniej szybie mają mniej miejsca na nogi niż pozostałe – ale coś za coś). Każdy po wyjeździe z Santiago dostał zestaw powitalny:

Image

…w którego skład wchodziła kanapka z szynką i serem, krakersy, czekoladka. Do tego rozdawany był wrzątek, tak że każdy mógł sobie zaparzyć kawę czy herbatę. Na pokładzie była toaleta. Oprócz kierowcy jechał z nami pracownik operatora, który pełnił funkcję stewarda, co przydało się głównie na granicy.

Z Mendozy wyjechaliśmy parę minut po 8. Na początku góry było ledwo widać:

Image

Po niespełna godzinie jazdy minęliśmy malownicze jezioro Embalse Potrerillos:

Image

Image

Góry stawały się coraz bliższe, droga węższa. Powoli pięliśmy się wyżej i wyżej:

Image

Image

Image

Praktycznie cały czas wzdłuż drogi biegnie rzeka Mendoza. Nurt jest bardzo wartki i co jakiś czas zmienia kolor (woda niesie nieprawdopodobne ilości mułu, który jest albo brązowy albo prawie czerwony). Obecnie-o tej porze roku nie niesie ona zbyt wielkich ilości wody. Widać jednak wyraźnie ile potrafi jej być w okresie największych roztopów po zimie:

Image

Image

Razem z drogą i rzeką ciągnie się nieprawdopodobnie zdezelowana linia kolei wąskotorowej – sądząc po jej stanie nieczynna od lat. Z drugiej strony ilość wybudowanych dla niej mostów, wiaduktów, tuneli, drewnianych galerii chroniących przed lawinami, murów oporowych itd. budzi szacunek:

Image

W oddali widać było jęzory lodowca:

Image

Po drodze mijaliśmy kilkakrotnie punkty kontrolne, na których weryfikowano dokumenty przejeżdżających samochodów (listę pasażerów również). Swoją drogą ciekawe, czy nie jadąc do Chile można swobodnie jeździć tą drogą…

Ostatnią większą miejscowość (Las Cuevas) minęliśmy po około 3-ech godzinach jazdy:

Image

Na wysokości ok. 3200 metrów (o ile mój telefon prawidłowo ją zmierzył) wjechaliśmy do tunelu Christo Redendor (nazwa pochodzi od pomnika Chrystusa Zbawiciela Andów postawionego przy starej drodze na wysokości 3862 m n.p.m.):

Image

…w którym tylko mignęły słupki graniczne Argentyny i Chile:

Image

…i w ten sposób znalazłem się w Chile:

Image

Po paru kilometrach jazdy pojawił się terminal kontroli granicznej:

Image

Image

Dzień wcześniej podczas zwiedzania winiarni miałem okazję rozmawiać z kilkoma osobami, które w ostatnich dniach pokonywały tę trasę autobusem i wszystkie zgodnie narzekały na to co działo się na granicy. Jedno z małżeństw, które jechało 2 dni przede mną (w przeciwnym kierunku) spędziło na granicy ponad 3 godziny.

Trudno powiedzieć, czy była to zasługa niedzieli, naszego kierunku (do Chile a nie Argentyny) czy może szczęścia – ale na terminalu autobusowym nie było ani jednego innego autobusu, nie mówiąc o kolejce autokarów. Sam terminal jest bardzo nowoczesny i funkcjonalny. Przekroczenie granicy odbywa się w ten sposób, że wszyscy pasażerowie ze swoimi bagażami podręcznymi udają się do odprawy paszportowej (duża sala z okienkami – coś podobnego jak na lotniskach). W tym czasie pracownicy terminala rozładowują bagaże, które lądują na taśmie (podobnie jak w hali przylotów). Po przejściu kontroli granicznej należy odebrać swój bagaż i oddać deklarację celną (dostawaliśmy ją do wypełnienia już przy wejściu do autobusu). Bagaż obwąchiwały psy, szedł na skaner i jeśli nic nie wzbudziło niczyich wątpliwości to wracało się z nim do autobusu, gdzie pracownicy terminalu z powrotem ładowali go do bagażnika. Całością sterował steward operatora kierując pasażerów tam gdzie trzeba i pilnując, żeby nikt się nie zawieruszył.

Na miejscu są również toalety, kantor wymiany walut a nawet biuro informacji turystycznej.

W czasie odprawy paszportowej, mój paszport wzbudził duże zainteresowanie pograniczników. Bardzo długo oglądali wizy i pieczątki aż w końcu zamiast strony ze zdjęciem chcieli zeskanować stronę z wizą rosyjską i długo się dziwili dlaczego się nie udaje :-)

Odprawa wszystkich pasażerów, rozładowanie i ponowne załadowanie bagaży zajęło w sumie około godziny, po czym ruszyliśmy dalej.

A potem zaczęła się naprawdę ostra jazda w dół. Od strony Mendozy w górę wyjeżdżaliśmy stopniowo i łagodnie. Po chilijskiej stronie naprawdę nie ma żartów:

Image

Pierwszych kilka zakrętów było dopiero uwerturą do tego co będzie później:

Image

Image

Image

Argentyńczyk, który siedział obok mnie uprzedził mnie przed kolejną serią zakrętów – i na szczęście udało się ją złapać telefonem. Przez moment z mojego siedzenia wydawało się, że zaraz dosłownie spadniemy w dół:

Image

…po czym pojawił się widok tego co nas czekało przez następne jakieś 20 minut:

Image

Image

Prawdziwy slalom gigant. Kilkanaście ponumerowanych zakrętów. Jadąc bardzo powoli, w ciągu niespełna pół godziny „zrobiliśmy” ponad 1500 metrów różnicy wysokości. Swoją drogą aż ciężko sobie wyobrazić jak budowano tę drogę oraz tunel. Przed jej oddaniem, korzystano ze starej trasy, która wychodziła jeszcze wyżej (ale nie wiem, czy jeździły nią autobusy i ciężarówki). Skalę zakrętów widać na poniższej mapce (żółto-szara trasa to nowa droga, biała – stara):

Image

Trzeba też wspomnieć, że ja pokonywałem tę trasę latem. Zimą to musi być przeżycie ekstremalne. Pod warunkiem, że trasa jest w ogóle otwarta – bo zdarza się, że ze względu na warunki pogodowe jest ona całkowicie zamykana na kilka dni. To takie małe ostrzeżenie, gdyby ktoś chciał ją pokonywać w czasie zimy :-)

Później już było spokojniej. Droga wiodła doliną:

Image

Image

…i w końcu Andy zostały gdzieś w oddali:

Image

Do Santiago dotarliśmy pół godziny przed planowaną godziną przyjazdu:

Image

Image

Po około godzinie na terminalu Alameda (obok tego, na który przyjechał autobus z Mendozy) wsiadłem do autobusu Pullmana do Valparaiso:

Image

…i w okolicach 18 byłem na miejscu. Szybki Uber (tu działa legalnie i ostro konkuruje z Cabify) i znalazłem się hotelu. Accorowy ibis położony jest w świetnym miejscu - tuż obok portu i placu Sotomayor – a jednocześnie nad stacją metra czyli kolejki łączącej Valparaiso i Vina del Mar.

Na miejscu okazało się, że od wycieczkowców się chyba nie uwolnię :-) Taki widok czekał na mnie za oknem hotelowego pokoju:

Image

Valparaiso kiedyś było bardzo popularnym portem dla statków wycieczkowych – głównie obsługujących trasy wokół przylądka Horn oraz wzdłuż zachodniego brzegu Ameryki Południowej. Aktualnie jego rola jako portu pasażerskiego spadła na rzecz San Antonio. Wielka szkoda bo to drugie jest nieporównywalnie mniej atrakcyjne od Valparaiso (o ile w ogóle jest atrakcyjne bo są na ten temat również dość radykalne opinie). Przyczyną były liczne strajki załogi portowej, które sparaliżowały ileś rejsów i doprowadziły do tego, że kilku operatorów podziękowało za współpracę Valparaiso. Nie zmienia to faktu, że Valparaiso nadal jest największym portem przemysłowym na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Jak widać w tym póki co strajki nie przeszkodziły :-)

W ten sposób przejechałem/przeleciałem trasę od wschodniego do zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej. Od Atlantyku do Pacyfiku. OK, może nie w najszerszym miejscu ale nie wchodźmy w szczegóły :-)

O samym Valpo napiszę w kolejnych postach.Swoją relację z Valparaiso czyli w skrócie Valpo zacznę od kwestii związanych z bezpieczeństwem i ogólną sytuacją w mieście. Przy okazji za sprawą zdjęć będzie to wstęp do wycieczki po miejskich uliczkach.

Przyjechałem do Valpo późnym popołudniem. Meldując się w hotelu pogadałem chwilę z recepcjonistą na temat ogólnej sytuacji i bezpieczeństwie w mieście. Te zakreślił mi na mapce rewiry, w które lepiej się nie zapuszczać i uprzedził, że w mieście cały czas odbywają się demonstracje ale mają raczej spokojny charakter – mimo wszystko sugerował, aby trzymać się od nich z daleka. Powiedział, że rzadko docierają one w okolice hotelu ponieważ zwykle koncentrują się w pobliżu dworca autobusowego i siedziby kongresu oraz na placach w Vina del Mar a nie samym Valparaiso. Znakiem rozpoznawczym, że w pobliżu jest demonstracja jest odgłos bębnów używanych powszechnie w ich trakcie oraz obecność osób z bardzo dużymi flagami.

Uzbrojony w mapkę i ostrzeżenia wyszedłem z hotelu coś zjeść i praktycznie od razu wszedłem na demonstrację:

Image

Image

Tym razem bębnów nie było zbyt wiele i nie usłyszałem ostrzeżenia. Na szczęście demonstracja była bardzo pokojowa – nie więcej niż duże kilkaset uczestników, sporo rodzin z dziećmi, prawie wszyscy ubrani w koszulki z logo TPS (operatora portu w Valparaiso). Zapewne była to jakaś demonstracja związkowa, trudno powiedzieć. Policji nie zauważyłem i mówiąc szczerze w ogóle nie bardzo rzuca się w oczy – być może również po to, aby nikogo nie prowokować. Kilka razy (ale to dopiero następnego dnia) mignęły mi tylko na ulicach samochody z armatkami wodnymi okraszone tęczą śladów we wszystkich możliwych kolorach – ewidentnie ślady po obrzuceniu ich farbą.

Przewodniki mówią m.in., że Valparaiso to kolorowe miasto pełne przyjemnych knajpek i restauracji. Powiem szczerze, że o godzinie 19 miasto wyglądało na wymarłe. Prawie wszystko było pozamykane, z trudem znalazłem jakąś pizzerię i tam zjadłem obiad połączony z kolacją - wolałem się nie zapuszczać zbyt daleko nie wiedząc w jakim kierunku rozwinie się demonstracja. Po takim wstępie czułem się zresztą trochę niepewnie.

Na spokojnie miasto miałem szansę obejrzeć dopiero następnego dnia. Mówiąc szczerze już na pierwszy rzut oka widać, że w mieście było (albo nadal jest) niespokojnie. Słynące z murali miasto jest nieprawdopodobnie zapaskudzone bohomazami – dotyczy to praktycznie każdej uliczki i każdego miejsca z wyjątkiem placu Sotomayor. Tak wyglądają uliczki w centrum miasta:

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (56)

tropikey 15 listopada 2019 20:10 Odpowiedz
Pięknie :DPowinno się to czytać w wannie z pluskającą wodą :DWysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
greg2014 15 listopada 2019 20:12 Odpowiedz
@tropikey - co do czytania się nie wypowiadam. Mogę tylko powiedzieć, że ja na pewno spędzę dużo czasu w ciągu najbliższych tygodni w jakimś baseniku z dużą ilością bąbelków :-)
pabloo 15 listopada 2019 20:14 Odpowiedz
No i znowu siadamy do Twoich podróży zazdroszcząc przygody. 8-) greg2014 napisał:Coś jakby bardzo długi lot w pierwszej klasie do Buenos…chociaż zapewne mój przeszło 2-tygodniowy rejs kosztował taniej lub w przybliżeniu tyle, ile wynosi cena takiego lotu. Taki paradoks…To pochwal się jaki tym razem koszt ;) greg2014 napisał:Wszystkich zainteresowanych tradycyjnie zapraszam za pokład :-)Płyniemy i czekamy na resztę.
greg2014 15 listopada 2019 20:27 Odpowiedz
@Pabloo - no jakoś ja z tymi rejsami tak już mam... :-) Ale pojawiają się coraz częściej inne relacje - np. spod pióra @brzemia więc nie czuję się tak zupełnie osamotniony:-)Jeśli chodzi o koszt samego rejsu to wyniósł on ok. 870 EUR z dopłatą za 1 osobę w kabinie (bez dopłaty byłoby to ok. 690-700 EUR). Standardowa kabina wewnętrzna w taryfie premium komfort z wliczonym pakietem napojów. Od Costy z różnych tytułów dostałem 275 EUR na wydatki na statku, które na pewno się nie zmarnują :-) Poza napiwkami (10 EUR/noc) nie sądzę, abym cokolwiek dopłacał w trakcie rejsu.
brzemia 15 listopada 2019 20:53 Odpowiedz
Niedawno o tobie myślałem, że długo juz cicho było. Jestem zapisany do wątku. I spokojnej podrozy.Tapniete z telefonu
michzak 15 listopada 2019 20:58 Odpowiedz
Gdzie tym razem kupowałes rejs?Miłego lenistwa ;) Wysłane przy użyciu Tapatalka
greg2014 15 listopada 2019 21:06 Odpowiedz
@michzak - rezerwację zakładałem i ustalałem wszystkie szczegóły na jednym z poprzednich rejsów, bezpośrednio na statku. Obsługę serwisową zapewniało polskie biuro, z którym współpracuję od lat (konsultant ze statku przekazał wszystkie dane do Polski i kwestie dot. płatności wg ustalonych stawek załatwiałem już na miejscu).
makdeb 16 listopada 2019 09:28 Odpowiedz
Zdjęcia z pierwszego posta się nie ładują. Myślisz, że zasięg na oceanie pozwoli na wrzucanie postów live? ;)
brzemia 16 listopada 2019 09:30 Odpowiedz
Zasieg na statku będzie. Statek ma net satelitarny ktory puszczany jest przez wifi dla padazerów. @greg2014 oczywiscie zawyża poziom, nie dosc ze na środku oceanu to jeszcze live !!!!Zniechecasz do starych, nudnych, tradycyjnych relacji po powrocie....Tapniete z telefonu
booboozb 16 listopada 2019 11:34 Odpowiedz
Niezmiennie nie widać tych z pierwszego posta.
brzemia 16 listopada 2019 12:29 Odpowiedz
Staraj sie robic zdjecia w poziomie. Te pionowe są na boku, walczyłem z tym w mojej relacji, ale bez efektu.Tapniete z telefonu
greg2014 16 listopada 2019 12:43 Odpowiedz
@brzemia - z tymi pionowymi fotkami chyba nie radzi sobie tapatalk. Poprawię to później z kompa a na przyszłość faktycznie nie ma sensu wrzucać ich z tapatalka. Jak już to z komputera.Bardziej mnie zastanawiają te niewidoczne fotki z pierwszego posta. Są zlinkowane do albumu na gmail jak robiłem to zawsze i nigdy nie było problemów. Dobrze, że wyszło to teraz-musze się z tym trochę podoktoryzowac:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
brzemia 17 listopada 2019 15:18 Odpowiedz
Pisałeś juz kiedys o tym, ale warto odswiezyc info. Napisz jak wyglada procedura nadawania bagażu z domu. Przy lotach lowcost jest to bardzo cenna wiedza. Ps. Ważyleś sie przed wyjazdem? (mala uszczypliwosc w sprawie bufetu) ;)Tapniete z telefonu
greg2014 17 listopada 2019 15:31 Odpowiedz
@brzemia - bagaż nadaję w ramach jednego z przywilejów w ramach Costa Club więc mnie to nic nie kosztuje. Costa współpracuje z Bagexpress (szczegóły: https://www.bagexpress.eu/en/), którzy z kolei korzystają głównie z UPS. Oni świadczą te usługi komercyjnie ale obawiam się, że zapłata lowcostowi i targanie bagażu ze sobą wyjdzie taniej :-) No chyba, że chce się nadać 32kg :-)Co do wagi to mniej więcej panuję nad sytuacją ale rejs jest dla mnie podwójnym wyzwaniem. Po pierwsze ze względu na to, że kuchnia na statku generalnie jest dobra i człowiek sobie nie folguje. Na szczęście mam hamulec - jestem niespełna 2 miesiące po operacji i mam pewne ograniczenia co do diety więc na pewno nie będę szalał :-) Ale przy tak długim rejsie standardem jest, że człowieka wraca więcej niż wyjeżdża :-)
cart 17 listopada 2019 17:42 Odpowiedz
Z tego co widzę to będziesz płynął z Wojtkiem D., jednym z największych polskich podróżników.
greg2014 17 listopada 2019 18:01 Odpowiedz
-- 17 Lis 2019 17:01 -- @cart - dobrze wiedzieć:-)Mam nadzieję, że się spotkamy wcześniej niż ostatniego dnia:-) -- 17 Lis 2019 17:01 -- @cart - dobrze wiedzieć:-)Mam nadzieję, że się spotkamy wcześniej niż ostatniego dnia:-)
yeahbunny 18 listopada 2019 11:43 Odpowiedz
@greg2014 zdjęcia z ostatniego posta nie działaja
brzemia 18 listopada 2019 11:44 Odpowiedz
Ja mamTapniete z telefonu
greg2014 18 listopada 2019 13:25 Odpowiedz
@YeahBunny - poprawiłem ponownie linki, mam nadzieję, że teraz będzie OK. Generalnie hosting zdjęć na gmailu wariuję i raz je widać, raz nie widać. Innym razem widać w przeglądarce, nie widać w tapataku...Zmieniłem przeglądarkę, z której pobieram linki do fotek na gmailu. Mam nadzieję, że problem się skończy bo teraz to jeszcze jestem w stanie podmieniać linki ale przy bardziej ograniczonych możliwościach co do neta, może to być niezła zabawa.
michzak 18 listopada 2019 13:34 Odpowiedz
A to nie kwestia ustawienia dostępu do zdjeć?
brzemia 19 listopada 2019 10:54 Odpowiedz
Ja jestem ciekawy co ta Barcelona zrobilaby bez turystów. Wg mnie glupie gadanie, cale miasto zyje z turystow i teraz wiele im przeszkadzaja. Nie zrobia test. Zakaz przyjazdu przez miesiąc i zobaczymy czy będą tacy madrzy.... Tapniete z telefonu
brzemia 19 listopada 2019 18:01 Odpowiedz
Jakie jest oblożenie statku wg ciebie ?Srednia wieku?Tapniete z telefonu
brzemia 19 listopada 2019 18:10 Odpowiedz
Spotkanie z kapitanem jakieś ciekawsze? Showman? Dostaliscie jakis bonus? Wyczytywali najwiekszych podroznikow ?Tapniete z telefonu
greg2014 19 listopada 2019 18:19 Odpowiedz
Kapitan z każdym się przywitał przy wejściu i zamienił umowne dwa zdania ale spicza żadnego nie wygłosił. Rok temu był znacznie lepszy.To było spotkanie dla gości z apartamentów i z najwyższymi statusami w Costa Club, wyczytywanie osób z najwyższymi osiągami podrozniczymi będzie na ogólnym spotkaniu w teatrze ale nie wiem czy na nie pójdę. Zależy kiedy je zorganizują. Podobnie jak losowanie nagród.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
brzemia 20 listopada 2019 12:41 Odpowiedz
Niestety nie ma zdjęc. Może warto je wstawiac od razu do forum f4f?Tapniete z telefonu
greg2014 20 listopada 2019 13:30 Odpowiedz
@brzemia - to chyba z powodu tego makaronu :-) Poczułem głód i z tego wszystkiego zapomniałem udostępnić folder. Mam nadzieję, że teraz już będzie OK. Tapatalk niestety póki co nie chce współpracować ze statkową siecią. Może się polubią później :-)
brzemia 20 listopada 2019 13:35 Odpowiedz
Powiedz mi proszę jak Tobie udaje się nawiązywać kontakt z polakami i załogą i pozyskiwać takie informacje?Ja zazwyczaj przypadkowo dowiaduję się ze ktoś z Pl gdy słyszę rozmowy obok, ewentualnie przy stoliku mamy rokadow przydzielonych.Nie zebym specjalnie szukał rodaków, wole szkolić jezyk i doświadczenia obcojezyczne, ale ilosc pozyskanych informacji przez Ciebie w kilka godzin po wyplynieciu jest spora.A moze ty jesteś tajemniczym klientem? I testujesz rejsy? ;)Tapniete z telefonu
greg2014 20 listopada 2019 14:41 Odpowiedz
Pana Marcina poznałem przed spotkaniem z kapitanem. Stał w całej kapitańskiej świcie i witał się z każdym wchodzącym. Wieczorem on z kolei mnie zaczepił po teatrze i tak trafiliśmy do baru:-) Podobnie z panią Kamilą w wellness - poszedłem się wysaunować i akurat ona dawała mi w recepcji bransoletkę do drzwi. Przy okazji od niej dowiedziałem się o mechaniku z Polski. Zresztą każdy ma identyfikator z nazwą kraju, z którego pochodzi więc trudno nie zauważyć „Poland” jak z kimś rozmawiasz.A barmani i kelnerzy sami nawiązują kontakt jak coś zamawiasz w barze czy jesteś w restauracji. I zawsze można z nimi pogadać.O liczbę Polaków czy innej interesującej nacji z kolei najłatwiej spytać w recepcji. Akurat wyjaśniałem sprawę kredytu od Costy więc zadałem recepcjonistce jedno pytanie więcej :-)I tak jakoś to leci:-) Koniec języka za przewodnika:-)
brzemia 21 listopada 2019 10:40 Odpowiedz
Płynąłem tym stateczkiem. Pewnie obok Costy wygląda jak szalupa ratunkowa ;)Tapniete z telefonu
brzemia 24 listopada 2019 19:14 Odpowiedz
Smacznego i ostrzegałem :)Internet dalej ok?Tapniete z telefonu
greg2014 24 listopada 2019 19:35 Odpowiedz
Pilnuję się póki co dzielnie:-) Niektóre rzeczy mam i tak na liście zakazów więc jem je tylko oczami. Ale akurat owoców morza na nie nie ma więc zachowując umiar mogłem popróbować.Co do internetu to jest wolno ale stabilnie. Lepiej niż rok temu. Zapewne technika też poszła do przodu ale moim zdaniem duże znaczenie wtedy miała obecność bardzo dużej liczby dzieci i nastolatków korzystających z pakietu społecznościowego (FB, twitery, komunikatory itp.), który nie ma limitów i jest najrozsądniejszy cenowo. W efekcie jak wszyscy zaczęli intensywnie korzystać to łącze przez dużą część czasu było skutecznie zapchane. Teraz pod tym względem jest znacznie lepiej.
brzemia 25 listopada 2019 20:33 Odpowiedz
Czy bedzie jakas atrakcja podczas przekraczania rownika? Kiedys juz opisywałeś taka okolicznosc.Tapniete z telefonu
tropikey 25 listopada 2019 20:43 Odpowiedz
No jak to, oczywiście, że będzie - występ @greg2014 w finale oceanicznego Voice'a :DA tak na serio, brałeś kiedyś aktywny udział w tego typu atrakcjach na pokładzie? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
greg2014 25 listopada 2019 21:56 Odpowiedz
@brzemia - tak, jutro jest planowana impreza równikowa. Ma być Neptun ze świąt, chrzest morski, okolicznościowy bufet i pewnie coś tam jeszcze. Wrzucę parę fotek i krótki komentarz.@tropikey - poza udziałem w jakichś quizach, głównie kibicuję. Zabawa często jest przy tym przednia. Akurat mam trochę samokrytyki i wiem, że śpiewać nie każdy może:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
brzemia 3 grudnia 2019 20:26 Odpowiedz
Ja mysle ze to kwestia podatkow.Byc moze od tych napowkow sa nizsze podatki?Rejs dlugi to i kwoty duze ;)Tapniete z telefonu
greg2014 3 grudnia 2019 20:44 Odpowiedz
@brzemia - na pewno chodzi o podatki. To jest traktowane jako usługa a na morzu pewnie np. VAT liczy się inaczej jeśli w ogóle. Co do długości to zgoda ale to chyba nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem:-) Zresztą chodziło mi głównie o żenujące argumenty i to, że w ten sposób można łatwo zrobić krzywdę stewardom, kelnerom czy barmanom.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
brzemia 3 grudnia 2019 20:46 Odpowiedz
Mnie pociesza ze nie tylko w Polsce są cebularze :)Pozdrawiam optymistyczne Tapniete z telefonu
samaki9 3 grudnia 2019 21:17 Odpowiedz
Przyklad z USA nie zawsze popłaca...Ale tam także potrafił przydażyć mi się short na 20-30% .Oczywiście na następnym rejsie była taka sama górka więc niby wszystko wychodziło na 0 , ale raz , że niesmak zawsze zostawał , a dwa , że system napiwków był jednym z powodów , który przyczynił sie do tego , że zrezygnowałem z tej pracy.
greg2014 3 grudnia 2019 21:39 Odpowiedz
@samaki9 - wielkie dzieki:-) staram się jak mogę:-)A gdzie teraz bawisz jeśli można spytać?Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
samaki9 3 grudnia 2019 21:52 Odpowiedz
już w domu ..w niedzielę wróciłem z Gwadelupy.
greg2014 3 grudnia 2019 21:59 Odpowiedz
Aaaaa, rzeczywiście piękna wyspa. Bardzo mi się tam podobało. Przewinęła się zresztą ze dwa razy w moich relacjach.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
tarman 3 grudnia 2019 22:52 Odpowiedz
@greg2014 zazdraszam kolejnej wyprawy [emoji106]Czytałem również podczas wyjazdu i czerpałem z informacji z Twoich poprzednich relacji...Pozdrawiam i śledzę również.Wracając niedzielnym wieczornym lotem z Gwadelupy dało się słyszeć sporo polskiej mowy.... @samaki9 jeśli wracałeś Levelem to gdzieś się pewnie minęliśmy ...
greg2014 3 grudnia 2019 23:16 Odpowiedz
To widzę, że Gwadelupa stała się popularna. Ale w sumie zasłużenie:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
samaki9 4 grudnia 2019 08:42 Odpowiedz
@tarman - wracałem Corsair , 747 obłozony po sufit, ale naszych rodaków nie spotkałem.
tarman 4 grudnia 2019 08:56 Odpowiedz
@samaki9 w Levelu wracało sporo rodaków...Wasz 747 stał gate obok naszego, jak zauważył @greg2014 Gwadelupa zyskała na popularności wśród Polaków. My tylko 1 dnia podczas tygodniowego pobytu nie spotkaliśmy naszych...
cx8sp 6 grudnia 2019 02:50 Odpowiedz
"Wyprowadzanie psow na spacer" to jeden z wielu tutejszych "zawodow" ...funkcjonuje to we wszystkich miastach i miasteczkach ...przyjemnie z pozytecznym ....
greg2014 7 grudnia 2019 02:04 Odpowiedz
Właśnie przeczytałem, że dzisiaj Norwegian sprzedał swoją argentyńską spółkę konkurencji - przewoźnikowi JetSmart Airlines. Ponieważ umowa weszła w życie dzisiaj, wygląda na to, że załapałem się na jeden z ostatnich lotów pod rządami europejskiego właściciela.
tropikey 9 grudnia 2019 07:41 Odpowiedz
greg2014 napisał:Niestety tutaj za wiele nie zobaczyłem. Co prawda 30 minut później była zaplanowana wycieczka ale wyłącznie w języku hiszpańskim.Po mojej wrześniowej wizycie w Concha y Toro koło Santiago, a w zasadzie po spożytych tam trunkach, zacząłem władać hiszpańskim, niczym matador :DWysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
tropikey 11 grudnia 2019 10:26 Odpowiedz
To są zdjęcia z jednego dnia, czy z dwóch różnych? Pytam, bo na niektórych jest piękne, bezchmurne niebo, a na innych gęsta pierzyna obłoków. Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
greg2014 11 grudnia 2019 10:26 Odpowiedz
@tropikey - zasadniczo fotki są z jednego dnia. W ostatnim mailu tylko fotki małej demonstracji i odpływającego statku są z wtorku, pozostałe z poniedziałku. Pogoda w Valpo jest specyficzna. Rano jest zimno, chmury i mgła. We wtorek była nawet krótka mżawka. W ciągu dnia robi się pięknie i bezchmurnie, z temperaturą ponad 25st. A wieczór znów jest zimny. To pewnie kwestia zimnego prądu morskiego. Tak samo było i w poniedziałek i we wtorek.
brzemia 12 grudnia 2019 08:06 Odpowiedz
Mrozik trzyma ;)Tapniete z telefonu
greg2014 12 grudnia 2019 08:07 Odpowiedz
No właśnie to do mnie dociera. Trochę się odzwyczaiłem. W Valpo zimne poranki nie oznaczały raczej mniej niż 10st:-) Może w Berlinie będzie cieplej to zaliczę szok termiczny na raty:-)
brzemia 12 grudnia 2019 08:10 Odpowiedz
Witamy w Europie i dzieki za kolejna super relacje.Tapniete z telefonu
samaki9 12 grudnia 2019 11:30 Odpowiedz
@greg2014 jak zwykle super relacja i jak zwykle "pozytywnie " zazdroszczę!
tarman 13 grudnia 2019 15:41 Odpowiedz
To zdążysz jeszcze kupić 1 litr Jacka Danielsa w CH Krokus za 86,99 PLN na święta [emoji6]
greg2014 13 grudnia 2019 16:06 Odpowiedz
@tarman - a wiesz, że nawet wybieram się na zakupy, kto wie :-) Mam tylko nadzieję, że samochód mi odpali po ponad miesięcznym urlopie.