Jeden z większych grobowców ma tutaj Jan Kobylański – głośny (i kontrowersyjny) swojego czasu działacz polonijny:
Śladów po USOPAL (organizacji założonej przez J.Kobylańskiego) jest więcej:
Cmentarz Recoleta to specyficzne miejsce i moim zdaniem absolutne „must see” w Buenos Aires. Europejczykom większość nazwisk pochowanych na tym cmentarzu mówi niewiele albo nic, ale dla Argentyńczyków jest to swoisty odpowiednik naszych Powązek.
Wracając do centrum po raz kolejny zwróciłem uwagę na dziwny tutejszy zwyczaj. W wielu miejscach można spotkać osoby prowadzące czasem po kilkanaście psów na smyczach, które ewidentnie należą do różnych właścicieli. Wygląda to tak, jakby funkcjonowała tutaj jakaś forma „wyprowadzaczy piesków na spacer”:
Tymczasem po krótkim odpoczynku (a przy okazji napisaniu kolejnego kawałka relacji) wybieram się do Puerto Madero.Puerto Madero to stary port po porządnej rekonstrukcji. W zasadzie ze starego portu zostały tu tylko dźwigi i parę wraków. Reszta jest całkiem nowa. Po pierwsze powstała dzielnica wieżowców, mały argentyński Manhattan, w którym sądząc po szyldach swoje siedziby mają głównie międzynarodowe korporacje. To pierwszy widok na wieżowce z okolic Laguna de los Coipos:
Ale Puerto Madero to nie tylko nowe miasto. To przede wszystkim hektary terenów zielonych tworzących unikany park „Reserva Ecologica”, w którym wytyczono kilometry ścieżek rowerowo-pieszych. Można nimi dotrzeć między innymi do punktu widokowego na ujście La Platy:
Jest to akurat taki punkt widokowy, z którego nic specjalnego nie widać
:-). Lejek La Platy jest tutaj już na tyle szeroki, że nawet wybrzeża Urugwaju są niewidoczne. Jedyne co można było zobaczyć to dosłownie galopujący do przeciwnego brzegu speedboat:
Cały teren parku to obszar zamieszkiwany przez dziesiątki unikalnych gatunków – zarówno roślin jak i zwierząt. Niektóre z nich mogą teoretycznie być niebezpieczne, stąd co chwilę można zobaczyć tablice ostrzegające przed wężami, między innymi żmijowatym wężem Yarara:
Obszar parku jest też naturalnym siedliskiem wielu gatunków ptaków:
Można też spotkać poważniejszego mieszkańca – na poniższego jaszczura (brazylijskiego teju) mało nie wszedłem. Był to całkiem dorodny okaz – miał co najmniej 1 metr długości i poruszał się równie majestatycznie jak waran z Komodo:-) :
Cały obszar parku to w ogóle niezła odskocznia od Buenos Aires. Wszędzie jest zielono, cicho, dużo chłodniej i bardziej sielsko, co stanowi spory kontrast w stosunku do centrum miasta.
Wracając w stronę miasta, w Puerto Madero można zobaczyć stary żaglowiec „Presidente Sarmiento”, który obecnie pełni rolę okrętu-muzeum. Co ciekawe miał on okazję odwiedzić dzisiejszą Polskę – aczkolwiek jeszcze w czasie rozbiorów. Zawijał wówczas m.in. do niemieckiego jeszcze Szczecina na początku XX wieku:-)
Z tego miejsca roztacza się zresztą bardzo ładny widok na nową część Puerto Madero – z jego wieżowcami w towarzystwie starych dźwigów:
Spacerując po Puerto Madero można co chwilę obserwować lądujące na pobliskim lotnisku AEP samoloty. Akurat lądowała maszyna znanego z Europy Norwegiana, który ma tutaj jedną ze swoich baz obsługujących lokalny rynek:
Kto wie, być może właśnie tą maszyną będę jutro leciał do Mendozy…
:-)
W bliskim sąsiedztwie można zobaczyć monumentalny i elegancki do przesady budynek Centro Cultural Kirchner:
Będąc w Buenos Aires nie sposób nie wspomnieć o tangu. W mieście organizowanych są dziesiątki spektakli i show prezentujących umiejętności najlepszych tancerzy. Można się z nimi spotkać również na ulicach, w popularnych miejscach turystycznych:
Argentyna to (kolejność przypadkowa): Maradona, Evita, Papież Franciszek, tango…i wołowina
:-) Pewnie wymienić należałoby jeszcze parę innych rzeczy (np. wino) ale to zostawię sobie na później
:-). Wiem, że Argentyńczycy uważają się również za mistrzów świata od pizzy ale lepiej wychodzi im chyba wołowina. Zresztą nie tylko sama wołowina:
Ilość steakhousów w Buenos Aires może konkurować wyłącznie z ilością pizzerii
:-) Ewentualnie kawiarni i lodziarni – ale tutaj już nie byłbym taki pewien
:-)
Tymczasem powoli pakuję się w dalszą drogę. Dzisiaj z Buenos przenoszę się do Mendozy leżącej blisko granicy z Chile – winnej stolicy Argentyny.Powoli żegnam się już z Buenos ale w końcu uporządkowałem do końca zdjęcia z obu spędzonych tutaj dni.
Buenos Aires to podobno Paryż południa. Coś w tym naprawdę jest. Jeśli chodzi o architekturę to w wielu miejscach zaskakuje ona bardzo pozytywnie. Często można zobaczyć również jak „stare” połączone jest z „nowym”, np. poniżej kościół metodystów wciśnięty pomiędzy współczesną zabudowę:
…lub jeszcze bardziej drastycznie:
Przez centrum miasta przechodzi aleja 9 lipca – podobno najszersza na świecie. Rzeczywiście trudno jest ją zmieścić w kadrze. Podobnie jak szybko przejść na drugą stronę
:-)
Obok głównego skrzyżowania, na którym umieszczono wspominany już wcześniej obelisk znajduje się taras (na dachu komisariatu policji tak w ogóle), z którego można go objąć w całości:
W pierwszy dzień późnym popołudniem wybrałem się jeszcze do dzielnicy San Telmo. Pora chyba najgorsza na odwiedziny w tym miejscu - ale tak wyszło. Nie było już ani pchlich targów ani jeszcze rozłożonych barów i wieczornego życia:
Klimat antykwariatów i targów staroci w jakiejś części oddawał opustoszały już niemal San Telmo Mercado:
Jeszcze kilka zdjęć z okolicy mojego hotelu. W pobliżu znajduje się naprawdę ładny Plaza Lavalle, przy którym można zobaczyć m.in. Pałac Sprawiedliwości, w którym zlokalizowany jest Sąd Najwyższy Argentyny:
Po przeciwnej stronie olbrzymi gmach jednej ze szkół:
…oraz jeszcze większy Teatro Colon z salą na ok. 2500 widzów:
Na placu zwraca uwagę gigantyczne drzewo o szerokości i wysokości mniej więcej fasady teatru. To nic innego tylko odmiana znanego z naszych doniczek fikusa:-) :
Na koniec kilka zdjęć Buenos Aires by night:
Podsumowując: miasto zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie i na pewno będę tu chciał jeszcze wrócić – tym bardziej, że kiedyś w planie mam rejs wokół przylądka Horn, który zaczyna się lub kończy właśnie w Buenos
:-)Podróż do Mendozy zaliczyłem na pokładzie samolotu Norwegiana, który co było widać wyraźnie, jest tutaj zauważalnym graczem na lotach krajowych:
Lotnisko Aeroparque (AEP) w odróżnieniu od lotniska międzynarodowego (EZE) położone jest blisko miasta. Najłatwiej dostać się tam komunikacją miejską – np. autobusem nr 45 (koszt 21 ARS). Samo lotnisko zorganizowane jest tak jak każde inne. Nie ma za co chwalić ani specjalnie narzekać. Jeśli już miałbym jednak ponarzekać, to na to, że nie ma tutaj ani jednego saloniku, do którego można wejść na PP
:-)
Trzeba przy tym przyznać, że kontrola bagażu przy check-in była konkretna. Ważono wszystko, z damskimi torebkami włącznie i ewentualne nadbagaże kończyły się jakimiś nerwowymi operacjami przy ladzie.
Najważniejsze, że lot odbył się planowo. Praktycznie komplet pasażerów:
Bulaj w samolocie do najczystszych nie należał ale udało się przez niego zrobić parę zdjęć. Ogólna panorama Buenos z lasem mniejszych i większych budynków wygląda imponująco. Można nawet dostrzec obelisk:
Wyróżnia się Puerto Madero, w którym byłem wczoraj. Ta zielona wyspa z widocznymi lagunami to właśnie park „Reserva Ecologica”, o którym pisałem wcześniej:
Jeszcze rzut oka na ujście La Platy:
…a po blisko dwóch godzinach lotu można było zobaczyć Andy:
Lotnisko w Mendozie jest kompaktowe. W dziwny sposób jest zorganizowana komunikacja – teoretycznie kursuje mnóstwo autobusów ale aby z nich skorzystać trzeba posiadać kartę „Red Bus” (działa na podobnej zasadzie jak SUBE w Buenos Aires). A co ciekawe karty tej na lotnisku kupić się nie da…
Na szczęście działają tutaj zarówno Cabify jak również Uber (to jedyne miejsce w Argentynie, gdzie funkcjonuje legalnie). Co ciekawe, Uber ma nawet wyznaczone miejsca do pozostawiania/odbioru podróżnych:
@tropikey - co do czytania się nie wypowiadam. Mogę tylko powiedzieć, że ja na pewno spędzę dużo czasu w ciągu najbliższych tygodni w jakimś baseniku z dużą ilością bąbelków
:-)
No i znowu siadamy do Twoich podróży zazdroszcząc przygody.
8-) greg2014 napisał:Coś jakby bardzo długi lot w pierwszej klasie do Buenos…chociaż zapewne mój przeszło 2-tygodniowy rejs kosztował taniej lub w przybliżeniu tyle, ile wynosi cena takiego lotu. Taki paradoks…To pochwal się jaki tym razem koszt
;) greg2014 napisał:Wszystkich zainteresowanych tradycyjnie zapraszam za pokład
:-)Płyniemy i czekamy na resztę.
@Pabloo - no jakoś ja z tymi rejsami tak już mam...
:-) Ale pojawiają się coraz częściej inne relacje - np. spod pióra @brzemia więc nie czuję się tak zupełnie osamotniony:-)Jeśli chodzi o koszt samego rejsu to wyniósł on ok. 870 EUR z dopłatą za 1 osobę w kabinie (bez dopłaty byłoby to ok. 690-700 EUR). Standardowa kabina wewnętrzna w taryfie premium komfort z wliczonym pakietem napojów. Od Costy z różnych tytułów dostałem 275 EUR na wydatki na statku, które na pewno się nie zmarnują
:-) Poza napiwkami (10 EUR/noc) nie sądzę, abym cokolwiek dopłacał w trakcie rejsu.
@michzak - rezerwację zakładałem i ustalałem wszystkie szczegóły na jednym z poprzednich rejsów, bezpośrednio na statku. Obsługę serwisową zapewniało polskie biuro, z którym współpracuję od lat (konsultant ze statku przekazał wszystkie dane do Polski i kwestie dot. płatności wg ustalonych stawek załatwiałem już na miejscu).
Zasieg na statku będzie. Statek ma net satelitarny ktory puszczany jest przez wifi dla padazerów. @greg2014 oczywiscie zawyża poziom, nie dosc ze na środku oceanu to jeszcze live !!!!Zniechecasz do starych, nudnych, tradycyjnych relacji po powrocie....Tapniete z telefonu
@brzemia - z tymi pionowymi fotkami chyba nie radzi sobie tapatalk. Poprawię to później z kompa a na przyszłość faktycznie nie ma sensu wrzucać ich z tapatalka. Jak już to z komputera.Bardziej mnie zastanawiają te niewidoczne fotki z pierwszego posta. Są zlinkowane do albumu na gmail jak robiłem to zawsze i nigdy nie było problemów. Dobrze, że wyszło to teraz-musze się z tym trochę podoktoryzowac:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Pisałeś juz kiedys o tym, ale warto odswiezyc info. Napisz jak wyglada procedura nadawania bagażu z domu. Przy lotach lowcost jest to bardzo cenna wiedza. Ps. Ważyleś sie przed wyjazdem? (mala uszczypliwosc w sprawie bufetu)
;)Tapniete z telefonu
@brzemia - bagaż nadaję w ramach jednego z przywilejów w ramach Costa Club więc mnie to nic nie kosztuje. Costa współpracuje z Bagexpress (szczegóły: https://www.bagexpress.eu/en/), którzy z kolei korzystają głównie z UPS. Oni świadczą te usługi komercyjnie ale obawiam się, że zapłata lowcostowi i targanie bagażu ze sobą wyjdzie taniej
:-) No chyba, że chce się nadać 32kg
:-)Co do wagi to mniej więcej panuję nad sytuacją ale rejs jest dla mnie podwójnym wyzwaniem. Po pierwsze ze względu na to, że kuchnia na statku generalnie jest dobra i człowiek sobie nie folguje. Na szczęście mam hamulec - jestem niespełna 2 miesiące po operacji i mam pewne ograniczenia co do diety więc na pewno nie będę szalał
:-) Ale przy tak długim rejsie standardem jest, że człowieka wraca więcej niż wyjeżdża
:-)
-- 17 Lis 2019 17:01 -- @cart - dobrze wiedzieć:-)Mam nadzieję, że się spotkamy wcześniej niż ostatniego dnia:-) -- 17 Lis 2019 17:01 -- @cart - dobrze wiedzieć:-)Mam nadzieję, że się spotkamy wcześniej niż ostatniego dnia:-)
@YeahBunny - poprawiłem ponownie linki, mam nadzieję, że teraz będzie OK. Generalnie hosting zdjęć na gmailu wariuję i raz je widać, raz nie widać. Innym razem widać w przeglądarce, nie widać w tapataku...Zmieniłem przeglądarkę, z której pobieram linki do fotek na gmailu. Mam nadzieję, że problem się skończy bo teraz to jeszcze jestem w stanie podmieniać linki ale przy bardziej ograniczonych możliwościach co do neta, może to być niezła zabawa.
Ja jestem ciekawy co ta Barcelona zrobilaby bez turystów. Wg mnie glupie gadanie, cale miasto zyje z turystow i teraz wiele im przeszkadzaja. Nie zrobia test. Zakaz przyjazdu przez miesiąc i zobaczymy czy będą tacy madrzy.... Tapniete z telefonu
Kapitan z każdym się przywitał przy wejściu i zamienił umowne dwa zdania ale spicza żadnego nie wygłosił. Rok temu był znacznie lepszy.To było spotkanie dla gości z apartamentów i z najwyższymi statusami w Costa Club, wyczytywanie osób z najwyższymi osiągami podrozniczymi będzie na ogólnym spotkaniu w teatrze ale nie wiem czy na nie pójdę. Zależy kiedy je zorganizują. Podobnie jak losowanie nagród.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@brzemia - to chyba z powodu tego makaronu
:-) Poczułem głód i z tego wszystkiego zapomniałem udostępnić folder. Mam nadzieję, że teraz już będzie OK. Tapatalk niestety póki co nie chce współpracować ze statkową siecią. Może się polubią później
:-)
Powiedz mi proszę jak Tobie udaje się nawiązywać kontakt z polakami i załogą i pozyskiwać takie informacje?Ja zazwyczaj przypadkowo dowiaduję się ze ktoś z Pl gdy słyszę rozmowy obok, ewentualnie przy stoliku mamy rokadow przydzielonych.Nie zebym specjalnie szukał rodaków, wole szkolić jezyk i doświadczenia obcojezyczne, ale ilosc pozyskanych informacji przez Ciebie w kilka godzin po wyplynieciu jest spora.A moze ty jesteś tajemniczym klientem? I testujesz rejsy?
;)Tapniete z telefonu
Pana Marcina poznałem przed spotkaniem z kapitanem. Stał w całej kapitańskiej świcie i witał się z każdym wchodzącym. Wieczorem on z kolei mnie zaczepił po teatrze i tak trafiliśmy do baru:-) Podobnie z panią Kamilą w wellness - poszedłem się wysaunować i akurat ona dawała mi w recepcji bransoletkę do drzwi. Przy okazji od niej dowiedziałem się o mechaniku z Polski. Zresztą każdy ma identyfikator z nazwą kraju, z którego pochodzi więc trudno nie zauważyć „Poland” jak z kimś rozmawiasz.A barmani i kelnerzy sami nawiązują kontakt jak coś zamawiasz w barze czy jesteś w restauracji. I zawsze można z nimi pogadać.O liczbę Polaków czy innej interesującej nacji z kolei najłatwiej spytać w recepcji. Akurat wyjaśniałem sprawę kredytu od Costy więc zadałem recepcjonistce jedno pytanie więcej
:-)I tak jakoś to leci:-) Koniec języka za przewodnika:-)
Pilnuję się póki co dzielnie:-) Niektóre rzeczy mam i tak na liście zakazów więc jem je tylko oczami. Ale akurat owoców morza na nie nie ma więc zachowując umiar mogłem popróbować.Co do internetu to jest wolno ale stabilnie. Lepiej niż rok temu. Zapewne technika też poszła do przodu ale moim zdaniem duże znaczenie wtedy miała obecność bardzo dużej liczby dzieci i nastolatków korzystających z pakietu społecznościowego (FB, twitery, komunikatory itp.), który nie ma limitów i jest najrozsądniejszy cenowo. W efekcie jak wszyscy zaczęli intensywnie korzystać to łącze przez dużą część czasu było skutecznie zapchane. Teraz pod tym względem jest znacznie lepiej.
No jak to, oczywiście, że będzie - występ @greg2014 w finale oceanicznego Voice'a
:DA tak na serio, brałeś kiedyś aktywny udział w tego typu atrakcjach na pokładzie? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
@brzemia - tak, jutro jest planowana impreza równikowa. Ma być Neptun ze świąt, chrzest morski, okolicznościowy bufet i pewnie coś tam jeszcze. Wrzucę parę fotek i krótki komentarz.@tropikey - poza udziałem w jakichś quizach, głównie kibicuję. Zabawa często jest przy tym przednia. Akurat mam trochę samokrytyki i wiem, że śpiewać nie każdy może:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@brzemia - na pewno chodzi o podatki. To jest traktowane jako usługa a na morzu pewnie np. VAT liczy się inaczej jeśli w ogóle. Co do długości to zgoda ale to chyba nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem:-) Zresztą chodziło mi głównie o żenujące argumenty i to, że w ten sposób można łatwo zrobić krzywdę stewardom, kelnerom czy barmanom.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Przyklad z USA nie zawsze popłaca...Ale tam także potrafił przydażyć mi się short na 20-30% .Oczywiście na następnym rejsie była taka sama górka więc niby wszystko wychodziło na 0 , ale raz , że niesmak zawsze zostawał , a dwa , że system napiwków był jednym z powodów , który przyczynił sie do tego , że zrezygnowałem z tej pracy.
Aaaaa, rzeczywiście piękna wyspa. Bardzo mi się tam podobało. Przewinęła się zresztą ze dwa razy w moich relacjach.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@greg2014 zazdraszam kolejnej wyprawy [emoji106]Czytałem również podczas wyjazdu i czerpałem z informacji z Twoich poprzednich relacji...Pozdrawiam i śledzę również.Wracając niedzielnym wieczornym lotem z Gwadelupy dało się słyszeć sporo polskiej mowy.... @samaki9 jeśli wracałeś Levelem to gdzieś się pewnie minęliśmy ...
@samaki9 w Levelu wracało sporo rodaków...Wasz 747 stał gate obok naszego, jak zauważył @greg2014 Gwadelupa zyskała na popularności wśród Polaków. My tylko 1 dnia podczas tygodniowego pobytu nie spotkaliśmy naszych...
"Wyprowadzanie psow na spacer" to jeden z wielu tutejszych "zawodow" ...funkcjonuje to we wszystkich miastach i miasteczkach ...przyjemnie z pozytecznym ....
Właśnie przeczytałem, że dzisiaj Norwegian sprzedał swoją argentyńską spółkę konkurencji - przewoźnikowi JetSmart Airlines. Ponieważ umowa weszła w życie dzisiaj, wygląda na to, że załapałem się na jeden z ostatnich lotów pod rządami europejskiego właściciela.
greg2014 napisał:Niestety tutaj za wiele nie zobaczyłem. Co prawda 30 minut później była zaplanowana wycieczka ale wyłącznie w języku hiszpańskim.Po mojej wrześniowej wizycie w Concha y Toro koło Santiago, a w zasadzie po spożytych tam trunkach, zacząłem władać hiszpańskim, niczym matador
:DWysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
To są zdjęcia z jednego dnia, czy z dwóch różnych? Pytam, bo na niektórych jest piękne, bezchmurne niebo, a na innych gęsta pierzyna obłoków. Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
@tropikey - zasadniczo fotki są z jednego dnia. W ostatnim mailu tylko fotki małej demonstracji i odpływającego statku są z wtorku, pozostałe z poniedziałku. Pogoda w Valpo jest specyficzna. Rano jest zimno, chmury i mgła. We wtorek była nawet krótka mżawka. W ciągu dnia robi się pięknie i bezchmurnie, z temperaturą ponad 25st. A wieczór znów jest zimny. To pewnie kwestia zimnego prądu morskiego. Tak samo było i w poniedziałek i we wtorek.
No właśnie to do mnie dociera. Trochę się odzwyczaiłem. W Valpo zimne poranki nie oznaczały raczej mniej niż 10st:-) Może w Berlinie będzie cieplej to zaliczę szok termiczny na raty:-)
Jeden z większych grobowców ma tutaj Jan Kobylański – głośny (i kontrowersyjny) swojego czasu działacz polonijny:
Śladów po USOPAL (organizacji założonej przez J.Kobylańskiego) jest więcej:
Cmentarz Recoleta to specyficzne miejsce i moim zdaniem absolutne „must see” w Buenos Aires. Europejczykom większość nazwisk pochowanych na tym cmentarzu mówi niewiele albo nic, ale dla Argentyńczyków jest to swoisty odpowiednik naszych Powązek.
Wracając do centrum po raz kolejny zwróciłem uwagę na dziwny tutejszy zwyczaj. W wielu miejscach można spotkać osoby prowadzące czasem po kilkanaście psów na smyczach, które ewidentnie należą do różnych właścicieli. Wygląda to tak, jakby funkcjonowała tutaj jakaś forma „wyprowadzaczy piesków na spacer”:
Tymczasem po krótkim odpoczynku (a przy okazji napisaniu kolejnego kawałka relacji) wybieram się do Puerto Madero.Puerto Madero to stary port po porządnej rekonstrukcji. W zasadzie ze starego portu zostały tu tylko dźwigi i parę wraków. Reszta jest całkiem nowa. Po pierwsze powstała dzielnica wieżowców, mały argentyński Manhattan, w którym sądząc po szyldach swoje siedziby mają głównie międzynarodowe korporacje. To pierwszy widok na wieżowce z okolic Laguna de los Coipos:
Ale Puerto Madero to nie tylko nowe miasto. To przede wszystkim hektary terenów zielonych tworzących unikany park „Reserva Ecologica”, w którym wytyczono kilometry ścieżek rowerowo-pieszych. Można nimi dotrzeć między innymi do punktu widokowego na ujście La Platy:
Jest to akurat taki punkt widokowy, z którego nic specjalnego nie widać :-). Lejek La Platy jest tutaj już na tyle szeroki, że nawet wybrzeża Urugwaju są niewidoczne. Jedyne co można było zobaczyć to dosłownie galopujący do przeciwnego brzegu speedboat:
Cały teren parku to obszar zamieszkiwany przez dziesiątki unikalnych gatunków – zarówno roślin jak i zwierząt. Niektóre z nich mogą teoretycznie być niebezpieczne, stąd co chwilę można zobaczyć tablice ostrzegające przed wężami, między innymi żmijowatym wężem Yarara:
Obszar parku jest też naturalnym siedliskiem wielu gatunków ptaków:
Można też spotkać poważniejszego mieszkańca – na poniższego jaszczura (brazylijskiego teju) mało nie wszedłem. Był to całkiem dorodny okaz – miał co najmniej 1 metr długości i poruszał się równie majestatycznie jak waran z Komodo:-) :
Cały obszar parku to w ogóle niezła odskocznia od Buenos Aires. Wszędzie jest zielono, cicho, dużo chłodniej i bardziej sielsko, co stanowi spory kontrast w stosunku do centrum miasta.
Wracając w stronę miasta, w Puerto Madero można zobaczyć stary żaglowiec „Presidente Sarmiento”, który obecnie pełni rolę okrętu-muzeum. Co ciekawe miał on okazję odwiedzić dzisiejszą Polskę – aczkolwiek jeszcze w czasie rozbiorów. Zawijał wówczas m.in. do niemieckiego jeszcze Szczecina na początku XX wieku:-)
Z tego miejsca roztacza się zresztą bardzo ładny widok na nową część Puerto Madero – z jego wieżowcami w towarzystwie starych dźwigów:
Spacerując po Puerto Madero można co chwilę obserwować lądujące na pobliskim lotnisku AEP samoloty. Akurat lądowała maszyna znanego z Europy Norwegiana, który ma tutaj jedną ze swoich baz obsługujących lokalny rynek:
Kto wie, być może właśnie tą maszyną będę jutro leciał do Mendozy… :-)
W bliskim sąsiedztwie można zobaczyć monumentalny i elegancki do przesady budynek Centro Cultural Kirchner:
Będąc w Buenos Aires nie sposób nie wspomnieć o tangu. W mieście organizowanych są dziesiątki spektakli i show prezentujących umiejętności najlepszych tancerzy. Można się z nimi spotkać również na ulicach, w popularnych miejscach turystycznych:
Argentyna to (kolejność przypadkowa): Maradona, Evita, Papież Franciszek, tango…i wołowina :-) Pewnie wymienić należałoby jeszcze parę innych rzeczy (np. wino) ale to zostawię sobie na później :-). Wiem, że Argentyńczycy uważają się również za mistrzów świata od pizzy ale lepiej wychodzi im chyba wołowina. Zresztą nie tylko sama wołowina:
Ilość steakhousów w Buenos Aires może konkurować wyłącznie z ilością pizzerii :-) Ewentualnie kawiarni i lodziarni – ale tutaj już nie byłbym taki pewien :-)
Tymczasem powoli pakuję się w dalszą drogę. Dzisiaj z Buenos przenoszę się do Mendozy leżącej blisko granicy z Chile – winnej stolicy Argentyny.Powoli żegnam się już z Buenos ale w końcu uporządkowałem do końca zdjęcia z obu spędzonych tutaj dni.
Buenos Aires to podobno Paryż południa. Coś w tym naprawdę jest. Jeśli chodzi o architekturę to w wielu miejscach zaskakuje ona bardzo pozytywnie. Często można zobaczyć również jak „stare” połączone jest z „nowym”, np. poniżej kościół metodystów wciśnięty pomiędzy współczesną zabudowę:
…lub jeszcze bardziej drastycznie:
Przez centrum miasta przechodzi aleja 9 lipca – podobno najszersza na świecie. Rzeczywiście trudno jest ją zmieścić w kadrze. Podobnie jak szybko przejść na drugą stronę :-)
Obok głównego skrzyżowania, na którym umieszczono wspominany już wcześniej obelisk znajduje się taras (na dachu komisariatu policji tak w ogóle), z którego można go objąć w całości:
W pierwszy dzień późnym popołudniem wybrałem się jeszcze do dzielnicy San Telmo. Pora chyba najgorsza na odwiedziny w tym miejscu - ale tak wyszło. Nie było już ani pchlich targów ani jeszcze rozłożonych barów i wieczornego życia:
Klimat antykwariatów i targów staroci w jakiejś części oddawał opustoszały już niemal San Telmo Mercado:
Jeszcze kilka zdjęć z okolicy mojego hotelu. W pobliżu znajduje się naprawdę ładny Plaza Lavalle, przy którym można zobaczyć m.in. Pałac Sprawiedliwości, w którym zlokalizowany jest Sąd Najwyższy Argentyny:
Po przeciwnej stronie olbrzymi gmach jednej ze szkół:
…oraz jeszcze większy Teatro Colon z salą na ok. 2500 widzów:
Na placu zwraca uwagę gigantyczne drzewo o szerokości i wysokości mniej więcej fasady teatru. To nic innego tylko odmiana znanego z naszych doniczek fikusa:-) :
Na koniec kilka zdjęć Buenos Aires by night:
Podsumowując: miasto zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie i na pewno będę tu chciał jeszcze wrócić – tym bardziej, że kiedyś w planie mam rejs wokół przylądka Horn, który zaczyna się lub kończy właśnie w Buenos :-)Podróż do Mendozy zaliczyłem na pokładzie samolotu Norwegiana, który co było widać wyraźnie, jest tutaj zauważalnym graczem na lotach krajowych:
Lotnisko Aeroparque (AEP) w odróżnieniu od lotniska międzynarodowego (EZE) położone jest blisko miasta. Najłatwiej dostać się tam komunikacją miejską – np. autobusem nr 45 (koszt 21 ARS). Samo lotnisko zorganizowane jest tak jak każde inne. Nie ma za co chwalić ani specjalnie narzekać. Jeśli już miałbym jednak ponarzekać, to na to, że nie ma tutaj ani jednego saloniku, do którego można wejść na PP :-)
Trzeba przy tym przyznać, że kontrola bagażu przy check-in była konkretna. Ważono wszystko, z damskimi torebkami włącznie i ewentualne nadbagaże kończyły się jakimiś nerwowymi operacjami przy ladzie.
Najważniejsze, że lot odbył się planowo. Praktycznie komplet pasażerów:
Bulaj w samolocie do najczystszych nie należał ale udało się przez niego zrobić parę zdjęć. Ogólna panorama Buenos z lasem mniejszych i większych budynków wygląda imponująco. Można nawet dostrzec obelisk:
Wyróżnia się Puerto Madero, w którym byłem wczoraj. Ta zielona wyspa z widocznymi lagunami to właśnie park „Reserva Ecologica”, o którym pisałem wcześniej:
Jeszcze rzut oka na ujście La Platy:
…a po blisko dwóch godzinach lotu można było zobaczyć Andy:
Lotnisko w Mendozie jest kompaktowe. W dziwny sposób jest zorganizowana komunikacja – teoretycznie kursuje mnóstwo autobusów ale aby z nich skorzystać trzeba posiadać kartę „Red Bus” (działa na podobnej zasadzie jak SUBE w Buenos Aires). A co ciekawe karty tej na lotnisku kupić się nie da…
Na szczęście działają tutaj zarówno Cabify jak również Uber (to jedyne miejsce w Argentynie, gdzie funkcjonuje legalnie). Co ciekawe, Uber ma nawet wyznaczone miejsca do pozostawiania/odbioru podróżnych: