Dodaj Komentarz
Komentarze (31)
brzemia
24 listopada 2017 07:36
Odpowiedz
Czekam na kolejne odcinki i mam nadzieje ze beda tak interedujace jak te z poprzednich rejsow. Stopy wody pod kilem !Wysłane z taptaka.
brzemia
24 listopada 2017 16:35
Odpowiedz
Na pierwszy rzut oka jak wygląda obłożenie statku? Pewnie okarze sie dopiero przy kolacji. Skoro dostaleś upgrade do balkonu musieli miec jakieś luzy.Wysłane z taptaka.
greg2014
24 listopada 2017 16:42
Odpowiedz
Myślę, że obłożenie jest powyżej 90%. Patrzyłem wczoraj z ciekawości i były wolne pojedyncze kabiny. Ale postaram się to dokładniej ustalić u p.Magdy:-)Upgrade dostałem w ramach programu lojalnościowego - został mi przyznany ponad 2 miesiące temu, kiedy jeszcze nie było wiadomo jakie będzie obłożenie.
macq91
25 listopada 2017 09:25
Odpowiedz
Pracowałem kilka lat temu na podobnym statku pasażetskim w Japonii. Paszporty zabierają i to standardowa procedura, oddają tylko w niektórych portach a stemplują bardzo rzadko. Zawsze trzeba mieć przy sobie kopię paszportu jeśli się wychodzi do portu. Generalnie na tej trasie na szczęście nie ma za dużych fal. Jak sobie przypomnę trasę z Kapsztadu do Buenos Aires lub kalifornijskie wybrzeże to do tej pory mi się w głowie kręci
:)
greg2014
25 listopada 2017 16:23
Odpowiedz
@macq91 - Być może od Twoich czasów się trochę pozmieniało ale z tymi paszportami i stemplowaniem to jest bardzo różnie – z moich doświadczeń wynika, że zależy to od wielu czynników: obywatelstwa, regionu, operatora i czegoś tam może jeszcze. Przykładowo w Europie nigdy ode mnie nie odbierano paszportu – ale już od obywateli państw nie należących do UE tak. Gdy byłem na Karaibach paszportów nie zabierano zupełnie nikomu. Z kolei na Bliskim Wschodzie i Azji zabierano jak dotąd zawsze i wszystkim. Tam też paszporty były stemplowane w prawie każdym porcie. Przynajmniej takie są moje doświadczenia:-)A wracając do rejsu: w ramach pobytu w Civitavecchi zrobiłem sobie wypad do Tarquini (ok. 15-20 km od portu) – w przeszłości w jego obecnych granicach była położona jedno z najważniejszych miast (osad ?) Etrusków. Na jego gruzach powstało średniowieczne malownicze miasteczko, w którym naprawdę jest sporo do zobaczenia. Napiszę o tym później bo kolekcja zdjęć wymaga przejrzenia i ogarnięcia.
brzemia
27 listopada 2017 07:44
Odpowiedz
Zastanawia mnie sprawa izraelskich pogranicznikow. Masz jeszcze 2 porty w Grecji po drodze przed Eliatem. Nie mogli wsiasc dzis a wysiasc jutro w Atenach?Wysłane z taptaka.
samaki9
27 listopada 2017 11:09
Odpowiedz
brzemia- pewnie 2 godziny pracy , a cały dzień dłuzej wycieczki
;)
greg2014
27 listopada 2017 14:03
Odpowiedz
@brzemia - Też byłem zdziwiony i wczoraj pytałem o to nasze C.I.A. czyli panią Magdę z recepcji. Ekipa izraleska płynie z nami aż do Eljatu i tak jak napisał @samaki obecnie ma już prawie fajrant. Zrobili co mieli zrobić, ewentualnie zostały im pojedyncze osoby, które nie stawiły się wczoraj (obowiązek dotyczył wszystkich - nawet tych, którzy nie planują w porcie schodzić ze statku) plus jeden dzień zajmie im pewnie podobny "teatr" z załogą. Wczoraj mieli to wszystko rozpisane wg pokładów, na których się mieszka - od godziny 8:00 do 12:30. Costa podzieliła wszystkich pasażerów na grupy (właśnie wg zajmowanych pokładów), aby uniknąć kolejek chociaż biorąc pod uwagę ile czasu izrealscy pogranicznicy poświęcali poszczególnym osobom trudno było sobie je wyobrazić.
leszczu007
29 listopada 2017 09:26
Odpowiedz
Świetna relacja, czytam z wielkim zaciekawieniem
:) Czekam oczywiście na ciąg dalszy
:)Pozdrawiam ze śnieżnych Gliwic.
zeus
29 listopada 2017 15:06
Odpowiedz
Taki trochę grammar nazi z mojej strony
:)Do Pireusu mówimy Pireas (Πειραιάς) lub czasami z greki Πειραιεύς (Pirews)No i to nie dzielnica, tylko oddzielne miasto
:)
greg2014
29 listopada 2017 15:11
Odpowiedz
Konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana:-)Już skorygowane. A po powrocie muszę się chyba wybrać do laryngologa bo widać słuch mnie zawodzi:-)
brzemia
29 listopada 2017 17:34
Odpowiedz
Czytając twoje posty z encyklopedyczna wiedza o portach i wycieczkach dopasowanych do czasu postoju statkow w porcie, wydaje mi się że twoja wiedzę nalezy wykorzystac tworzac katalog portow wraz z opisem zwiedzania. Jest takie cos w jezyku angielskim, sugruje w ramach forum w wydzielenie tematow tej kategorii dla forumowiczow.Wysłane z taptaka.
greg2014
29 listopada 2017 18:55
Odpowiedz
No szczerze mówiąc to informację o autobusie X80 dostałeś chyba wtedy właśnie ode mnie...dałem ciała ale do głowy mi nie przyszło, że może nie jeździć.A wczoraj z ciekawości popatrzyłem na rozkład - zarówno tam jak i na budce obok portu w Atenach, gdzie sprzedają bilety jest wielka kartka, że autobus X80 zacznie kursować od 1 maja 2018. Widocznie w tym roku było inaczej...niestety.Co do portów to staram się przy każdym zamieszczać jakieś podstawowe informacje jak się z niego wydostać. Nie wiem czy to już czas, żeby to jakoś wyodrębniać na forum (tzn. czy skala zjawiska to uzasadnia) - ale o tym niech się może wypowiedzą mądrzejsi ode mnie.
sareth4
2 grudnia 2017 10:44
Odpowiedz
No to niech lepiej się podniesie, bo z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały tej opowieści!
:)
brzemia
2 grudnia 2017 19:40
Odpowiedz
greg2014 napisał:Mgła się podnosi i znika po czym za chwilę znowu pojawia - ale co jakiś czas coś widać:-) Widać taki urok tego miejsca... Na początku trudno było dostrzec cokolwiek - nawet holowniki, które asekurują statek po z przodu i z tyłu - nie mówiąc o pozostałych statkach konwoju.Jakby ktoś powiedział, że płyniemy po morzu, Nilu czy gdziekolwiek indziej i był przy tym przekonujący to można by mu uwierzyć:-)Jak już coś można zobaczyć to w zasadzie dominuje piasek, piasek i piasek - w ilościach trudnych do ogarnięcia.Ale nie jest znowu tak nudno jak by się mogło wcześniej wydawać - np. Ismalia prezentuje się ze statku bardzo ładnie.Jak wyjdziemy z Kanału to zbiorę więcej zdjęć i wrzucę je razem. A teraz tylko dwa na zachętę:
Warto wspomniec ze nad calym kanałem sueskim jest tylko 1 most w wiekszosci zafundowany przez japonczyków.Most wznosi się 70 m nad kanałem i jego długość wynosi 3,9 km. Składa się z 400 metrowego przęsła zakończonego pylonami i dwoma 1,8 kilometrowymi podejściami. Wysokość dwóch głównych pylonów wspierających wynosi 154 metrów każda. Wieże zostały zaprojektowane w kształcie obelisku faraonów.Most oraz tunel Ahmed Hamdi są wyłącznymi stałymi drogami umożliwiającymi pokonanie kanału dla ruchu drogowego.Wysłane z taptaka.
pabloo
2 grudnia 2017 20:41
Odpowiedz
Fajnie, że tak obficie opisujesz szczegóły geograficzno-techniczne, bardzo podoba mi się Twoja relacja, choć przykro, że straciłeś aparat
8-) Pisałeś o płatnościach na pokładzie, a powiedz czy dużo trzeba wydawać? To znaczy czy brakuje Ci czegoś i musisz kupować albo nie da rady zakupić lokalnych produktów w miejscach gdzie statek się zatrzymuje?Jaki plan masz na te kilka godzin w Jordanii?
;)
brzemia
2 grudnia 2017 21:36
Odpowiedz
Jest na wysokosci Hurgady. Moze załapie jeszcze sygnał i napisze pare słow. W sumie jako stały klubowicz Costy powinien dostać bezplatny Internet na statku.Wysłane z taptaka.
greg2014
3 grudnia 2017 07:29
Odpowiedz
@brzemia - złapałem dopiero zasięg sieci izraelskiej:-) Do egipskich i saudyjskich można się było podłączyć ale bez internetu. A internet na statku jest przeraźliwie wolny więc wolę płacić operatorom GSM bo jak już się uda podłączyć to zwykle wszystko chodzi jak należy.Wpływamy właśnie do Akaby w Jordanii.@Pablo - jeśli chodzi o płatności na statku to wszystko jest sprawą indywidualną.Pozycją nie do uniknięcia są napiwki (10 EUR/dzień), które są dopisywane automatycznie do rachunku każdego dnia - trzeba je uregulować pod koniec rejsu. W różnych liniach z napiwkami jest różnie - u Costy są one teraz obowiązkowe.Drugą pozycją, która już jest uzależniona od indywidualnych potrzeb to wydatki na napoje - cena rejsu nie obejmuję wydatków w barach oraz napojów do kolacji w restauracjach (teoretycznie nawet wody, w praktyce bywa z tym róznie). Oczywiście nie dotyczy to tych, którzy wykupili opcję "all inclusive" w którejś z wersji . Teoretycznie można sobie jednak wyobrazić, że na kolację chodzi się do bufetu (chociaż moim zdaniem to znacznie gorszy wybór niż restauracja - ale jakaś część osób jeśli nie codziennie to od czasu do czasu wieczorem idzie do bufetu). Do tego dochodzą ewentualne wycieczki, dostęp do internetu i wszelkiej maści zakupy na statku - czy to w sklepach czy w punktach usługowych (np. usługi fotograficzne czy masaże w spa). Również ewentualna wieczorna pizza w pizzerii lub hamburgery (też wieczorem) są płatne.W niektórych portach (chociaż jest to zdecydowana mniejszość) może też pojawić się jakaś opłata za korzystanie z shuttle busów - zwykle wtedy, kiedy zawożą pasażerów do miasta a nie do bramy portu. Ale to nie jest standardem i nawet na róznych rejsach do tego samego portu tą samą linią zdarzało się, że to co jednym razem było bezpłatne innym razem już nie.Podsumowując: temat jest trudny do precyzyjnego zdefiniowania i dość indywidualny.W wersji minimalistycznej można pewnie sobie wyobrazić, że do zapłaty są tylko napiwki ale to chyba nie o to chodzi.A co do Jordanii to wybieram się na wycieczkę ze statku do starożytnej Petry. To jedna z największych atrakcji na naszej trasie i byłbym chyba chory, gdybym ją sobie odpuścił.Niestety moim zdaniem do Petry jest za daleko i temat jest zbyt skomplikowany logistycznie, aby dysponując taką ilością czasu próbować to organizować samodzielnie-dlatego biorę wycieczkę ze statku. Z drugiej strony cena tej wycieczki (130 EUR) nie jest może niska ale patrząc ile turystów indywidualnych kosztuje samo wejście do Petry (niespełna 100 EUR w przypadku pobytu w Jordanii tylko przez jeden dzień), jest ona moim zdaniem warta swojej ceny biorąc pod uwagę, że obejmuje również transport, przewodnika, lunch i gwarancję zdążenia z powrotem na statek:-) Wycieczka potrwa prawie 9 godzin czyli de facto niewiele krócej niż statek stoi w porcie. Niedługo się przekonam, czy było warto
:-)
gaszpar
26 grudnia 2017 01:46
Odpowiedz
Super relacja. Czytałem z ciekawością. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pomysł, że chciałbym wybrać się na tego typu rejs. Zastanawaiłem się jak to wszystko wygląda od strony technicznej, co się robi na takim statku na morzu, w portach itd. Dzięki za to, że to opisałeś i to w ciekwy sposób.Jeżeli to nie problem to chętnie dowiedziałbym się jak to wszystko wyszło kosztowo - ile to wszystko kosztowało i jaki procent kwoty stanowiła "sztywna kwota za rejs" a ile wyszło za atrakcje dodatkowe, napiwki, napoje ittd.
greg1291
26 grudnia 2017 13:42
Odpowiedz
Świetna relacja !!Chciałbym dopytać o kwestię kabiny. Czy kabiny wewnętrzne Twoim zdaniem są wystarczająco komfortowe do podróży, czy jednak jest to klaustrofobiczne przeżycie. Różnica w cenie kabin wewnętrznych, a tych z oknem są jednak spore. Czy znasz jakieś sposoby na zwiększenie szans na upgrade do wyższej klasy kajuty. Wiem, że masz dobry status w Costa co pewnie bardzo pomaga, natomiast czy według Ciebie np. shareholders benefit mogłoby się przyczynić do podniesienia rodzaju kajuty?
greg2014
26 grudnia 2017 16:38
Odpowiedz
Jeśli chodzi o kabiny to od pewnego czasu rezerwuję wyłącznie kabiny wewnętrzne i uważam je za całkowicie wystarczające. Po pierwsze spędzam w kabinie jednak relatywnie niewiele czasu (zwłaszcza w dzień) a po drugie wolę różnicę w cenie pomiędzy np. kabiną z balkonem a wewnętrzną wydać na coś innego. Kabina wewnętrzna na statkach Costy jest z reguły mniejsza od tej z balkonem (poza jakimiś pojedynczymi wyjątkami, które mają nieregularny kształt i z tego powodu czasami są nawet dużo większe) ale jak dla mnie nigdy nie czułem w nich jakiejś klaustrofobii. Miejsca do spania jak również na schowanie swoich rzeczy (dla 2-óch osób) moim zdaniem jest wystarczająca ilość. Poza tym wydaje mi się, że łazienka w kabinie wewnętrznej nie różni się od tej w kabinie z oknem czy balkonem.Może się to komuś wydać dziwne ale jak dla mnie najgorszym rodzajem kabiny są kabiny z oknem czyli pośrednie pomiędzy wewnętrznymi a tymi z balkonami. Po pierwsze okno jest z reguły niewielkie i nie da się go otworzyć, po drugie te kabiny położone są zwykle niżej i przy niespokojnym morzu (a lepiej wkalkulować, że tak będzie niż, że tak nie będzie) zdarzało mi się, że woda uderzając o burtę docierała czasami do okna robiąc przy tym sporo hałasu a po trzecie za to wszystko trzeba jeszcze zapłacić więcej niż za kabinę wewnętrzną. Z kolei jeśli mowa o kabinach z balkonem, warto pamiętać, że na większości rejsów nawet w ciepłych rejonach wbrew pozorom komfortowe korzystanie z balkonu możliwe jest prawie wyłącznie w porcie (takie są przynajmniej moje doświadczenia) ze względu na wiatr – no chyba, że ktoś ma kabinę na rufie albo balkon jest jakoś wyjątkowo osłonięty.Oczywiście są jeszcze apartamenty – jak dotąd miałem okazję korzystać tylko z miniapartamentu na Costa Luminosa (też upgrade) ale moim zdaniem od kabiny z balkonem różni się on minimalnie wielkością i nie bardzo widzę uzasadnienie dla różnicy w cenie pomiędzy tym rodzajem kabiny a tej „tylko” z balkonem. Co do apartamentów – nie korzystałem ale to zupełnie inny produkt (nie tylko sama kabina ale masa dodatków)…i oczywiście zupełnie inna cena. Zresztą bardzo łatwo możesz zobaczyć jak wyglądają kabiny poszczególnych rodzajów na różnych statkach na Youtube - nie tylko na reklamowych filmikach armatorów ale także umieszczanych przez samych pasażerów. Polecam tę formę - sam ocenisz w ten sposób, czy to co widzisz może być dla Ciebie klaustrofobiczne czy też nie.Jeśli chodzi o upgrade to prostych recept nie ma. Moim zdaniem shareholders benefit nie ma na to żadnego wpływu. Najłatwiej można dostać upgrade rezerwując tzw. kabinę gwarantowaną czyli nie przydzieloną z numeru na etapie rezerwacji. W takim przypadku otrzymuje się tylko gwarancję, że dostanie się kabinę co najmniej tego rodzaju, za który zapłaciliśmy – w praktyce zdarza się, że jest to kabina wyższej klasy aczkolwiek przeskok o więcej niż jedną klasę (np. z wewnętrznej do balkonu) na pewno nie jest czymś powszechnym. Jeśli mogę coś doradzić to gdy rezerwujemy rejs i np. kabiny wewnętrzne są dostępne wyłącznie jako gwarantowane (nie można ich wybierać po numerze), a dostępne do wyboru są kabiny z oknem czy balkonem, to przy rezerwacji kabiny gwarantowanej wewnętrznej prawdopodobieństwo upgradu jest bardzo wysokie. Zdarzało mi się kilka razy rezerwować takie kabiny i nie zawsze dostawałem upgrade do kabiny wyższej klasy ale praktycznie zawsze kabiny, które dostawałem czymś pozytywnym się wyróżniały (np. optymalnym położeniem na statku lub większą powierzchnią). Z tego powodu moje doświadczenia z kabinami gwarantowanymi są pozytywne, co jednak nie każdemu musi odpowiadać bo jednak jest to pewnego rodzaju ruletka. Z drugiej strony rezerwując nocleg w hotelu nie rezerwuję z góry konkretnego pokoju i nie jest to dla mnie jakimś wielkim problemem
:-) W końcu kabina i tak służy głównie do spania…
blister
26 grudnia 2017 20:24
Odpowiedz
Czy wśród pasażerów była osoba poniżej około 55 roku życia? Zdjęcia sugerują, iż raczej nie...Większość tych rozrywek na statku przypomina trochę zabawę w Ciechocinku na dancingu.Czy zdarzali się delikwenci, którzy spóźniali się w poszczególnych portach na odpłynięcie? Kiepsko to wygląda z mojej perspektywy, gdy w bardzo krótkim odstępie czasu wycieczka ponad 2000 osób rusza zwiedzać Petrę czy Muscat. Straszna masówka.
greg2014
26 grudnia 2017 21:24
Odpowiedz
Żeby było jasne: nigdy nie zamierzałem ani nie zamierzam nikogo zachęcać do czegoś do czego nie jest przekonany:-) Misjonarstwa nie uprawiam a klątw za inne zdanie nie zamierzam na nikogo rzucać:-) Rozumiem, że taka forma wypoczynku może komuś nie odpowiadać i szanuję to. Moja relacja miała jedynie na celu przekazanie jak wygląda mało popularna w Polsce forma objazdówki jaką jest rejs statkiem wycieczkowym. A odpowiadając na pytanie: tak, na tym rejsie wbrew pozorom było wiele osób poniżej 55 roku życia w tym autor niniejszej relacji (a brakuje mi do tej granicy jeszcze naprawdę sporo). Myślę, że średnia była właśnie gdzieś w okolicach 50-55 lat. Powód jest prozaicznie prosty: rejs trwał 3 tygodnie a z dojazdem przed i po rejsie robi się jeszcze więcej – nie jest to łatwe (nie mówię jednak, że niemożliwe) do pogodzenia z pracą. Zresztą zasada jest banalnie prosta: im rejs jest dłuższy, tym średnia wieku wyższa a dzieci mniej. Na rejsach 7-dniowych (szczególnie w wakacje, ferie itp.) na statku podobnej wielkości potrafi być 500 dzieci a średnia wieku jest bliżej 30 niż 40 lat. Z kolei na rejsach dookoła świata (takich też jest sporo), które trwają zazwyczaj ok. 100-110 dni średnia wieku to 70-80 lat. Jeśli kogoś interesują szczegóły nt. struktury pasażerów w poszczególnych liniach, regionach oraz w zależności od długości rejsu, można na ten temat poczytać w amerykańskich serwisach: np. cruisecritics.com. Nie sądzę jednak, aby dane te kogoś zaskoczyły. Co do Petry, przyznam szczerze, że jakoś ilość turystów w tym miejscu w niczym mi nie przeszkadzała-może dlatego, że spodziewałem się, że będzie ich tam jeszcze więcej
:-). Wszyscy faktycznie najpierw musieli przejść doliną Bab-al-siq a potem wąwozem ale nie było w nich jakiegoś tłoku ani kolejek. Kolejka do kontroli bezpieczeństwa przed głównym wejściem zajęła zresztą raptem góra kilka minut. Za Skarbcem mówiąc szczerze był już luz – Petra ma sporą powierzchnię i za Skarbcem jest dostępnych kilka wariantów zwiedzania w związku z czym jakoś ten ruch się rozprasza. Przyznam szczerze, że wielokrotnie dużo większy problem miałem wędrując – nawet w tym roku po polskich Tatrach (choćby we wrześniu czyli teoretycznie już po najwyższym sezonie) a lepiej bynajmniej nie jest w miejscowościach znanych z turystycznych atrakcji (wymienię choćby przysłowiowe Krupówki w Zakopanem, Floriańską czy Grodzką w Krakowie, Monciak w Sopocie, Ramblę w Barcelonie czy plac Czerwony w Moskwie). Niektóre turystyczne miejscowości mają to do siebie, że przyciągają turystów i chyba trudno się temu dziwić:-) Petra jest największą atrakcją turystyczną Jordanii i jedną z największych atrakcji Bliskiego Wschodu w ogóle więc trudno oczekiwać, że będzie tam hulał tylko wiatr
:-)Co do spóźnień na statek to na tym rejsie nie mam pojęcia czy coś takiego miało miejsce (nikt nie ogłasza, że ktoś się spóźnił). Pamiętam jednak, że na jednym z moich rejsów na statek spóźniła się grupa prawie 200 osób, które korzystały z jakichś wycieczek indywidualnych. Było to zresztą w Heraklionie, statek nie czekał a portowy agent dla tych osób czarterował samolot (na ich koszt) do następnego portu. A pojedyncze spóźnienia pewnie się trafiają częściej niż rzadziej – przy tej ilości pasażerów wystarczy jakiś czynnik losowy i już mamy parę osób.
gonzo2018
27 grudnia 2019 20:21
Odpowiedz
Relacja co prawda do najmłodszych już nie należy ale spora część informacji pozostaje aktualna. Ponieważ dostałem cynk, że jest problem z niektórymi zdjęciami, zaktualizowałem linki do albumów. Teraz powinno już być OK, ale gdyby ktoś widział jeszcze jakieś defekty mam prośbę o informację.
greg2014
27 grudnia 2019 20:24
Odpowiedz
Poprzedni post pochodzi oczywiście ode mnie
:-) Sprawdzając, czy wszystko widać wykorzystałem osobny profil i zapomniałem się przelogować przed jego wysłaniem
:-)
mykerin
16 marca 2020 05:25
Odpowiedz
greg2014 napisał:Amerykańskim zwyczajem, wiele firm – w tym właśnie Carnival – oferuje osobom posiadającym akcje tej firmy (czyli swoim akcjonariuszom) specjalny program znany pod nazwą „shareholder benefit”. W ramach tego programu każdy akcjonariusz, który przed rozpoczęciem rejsu dopełni pewnej (stosunkowo prostej) procedury otrzyma od firmy specjalny bonus (tzw OBC lub „on board credit”), którym będzie zapis określonej kwoty na koncie pasażera na jego „statkowym” koncie. Kwotę tę będzie mógł on w trakcie rejsu wydać np. na wycieczki albo napoje. Mówiąc inaczej wygląda to tak, jakby ktoś na nasze konto na statku wpłacił pieniądze, które teraz my-jako pasażerowie możemy wykorzystać.Po pierwsze (i to wymaga niestety trochę zachodu) trzeba na nazwisko osoby posiadającej rezerwację kupić na giełdzie nowojorskiej 100 akcji CarnivalaA teraz to się chyba opłaca, bo ze względu na świrusa akcje są po 17,58 USD... Choć kogoś, kto kupił te akcje kiedykolwiek wcześniej, to z pewnością nie cieszy.
greg2014
16 marca 2020 08:47
Odpowiedz
Byłbym ostrożny, nie wiadomo ile czasu zajmie powrót do normalności. W większym stopniu niż od "chciejstwa" operatorów zależy on od otwarcia portów w poszczególnych krajach a z tym może być problem. Poza tym coraz więcej się pisze, że zagrożony jest cały sezon na Alasce ze względu na duże ograniczenia w portach kanadyjskich, bez których te rejsy nie mogą funkcjonować. Do tego dochodzi kwestia zwrotów dla klientów. Statki i ich utrzymanie - nawet jeśli stoją w portach też kosztuje a w połączeniu z brakiem przychodów to nic dobrego nie wróży.
Z kolei na tyłach katedry prawosławnej znajduje się dawna cerkiew św. Katarzyny, w której aktualnie mieści się muzeum ikon:
W Heraklionie można spotkać również w wielu miejscach pozostałości po czasach tureckich, np. Turkish Sebil czyli specjalny rodzaj fontanny postawionej przez Turków po zdobyciu miasta:
Na koniec chciałbym dodać, że Heraklion jest na tyle kompaktowy, że w zdecydowanej większości warto zwiedzać go pieszo (z wyjątkiem Knossos, gdzie polecam skorzystanie z autobusu miejskiego). Chodząc między wąskimi uliczkami czasem można zobaczyć jakąś mniejszą lub większą pamiątkę po starych czasach, czasem jakąś dziwną budowlę (jak Turkish Sebil) a także zrobić drobne zakupy albo skorzystać z jednej z licznych knajpek, które są pochowane praktycznie w każdym zaułku.
Ze względu na popularność Krety na forum F4F można znaleźć dużo więcej informacji – nie tylko na temat Heraklionu i okolic ale również całej wyspy – sporo informacji zawiera m.in. relacja, którą w marcu 2014 roku napisał @Washington – Kreta na Wielkanoc – śladami najpiękniejszych plaż - kreta-na-wielkanoc-ndash-sladami-najpiekniejszych-plaz,1504,44537&p=361984&hilit=heraklion#p361984.
Może ona być pewnego rodzaju uzupełnieniem tego o czym napisałem powyżej.
My niedługo wypływam w dalszą drogę i kolejne trzy dni spędzamy na morzu. W praktyce to będzie chyba tylko jeden typowy dzień na morzu. Pozostałe dwa będą już związane z przejściem przez Kanał Sueski oraz żeglugą Zatoką Akaba w stronę Jordanii i Izraela.
Następny postój mamy w Aquabie, gdzie wybieram się na zwiedzanie starożytnej Petry:-)
C.D.N.Konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana:-)
Już skorygowane. A po powrocie muszę się chyba wybrać do laryngologa bo widać słuch mnie zawodzi:-)No szczerze mówiąc to informację o autobusie X80 dostałeś chyba wtedy właśnie ode mnie...dałem ciała ale do głowy mi nie przyszło, że może nie jeździć.
A wczoraj z ciekawości popatrzyłem na rozkład - zarówno tam jak i na budce obok portu w Atenach, gdzie sprzedają bilety jest wielka kartka, że autobus X80 zacznie kursować od 1 maja 2018.
Widocznie w tym roku było inaczej...niestety.
Co do portów to staram się przy każdym zamieszczać jakieś podstawowe informacje jak się z nich wydostać i co warto zobaczyć. Nie wiem czy to już czas, żeby to jakoś wyodrębniać na forum (tzn. czy skala zjawiska to uzasadnia) - ale o tym niech się może wypowiedzą mądrzejsi ode mnie.No i mamy za sobą praktycznie dwa leniwe dni żeglugi po spokojnym morzu. Dotarliśmy właśnie do wybrzeży Egiptu, gdzie na wysokości Port Said statek rzucił kotwice i czeka na sformowanie konwoju, z którym przejdziemy przez Kanał Sueski. Korzystając z dostępu do sieci egipskiego operatora komórkowego oraz karty SIM ukraińskiego operatora Lifecell, który ma dość sensowne stawki roamingowe na internet w krajach Bliskiego Wschodu (i nie tylko), udało mi się połączyć z siecią.
Wszystko wskazuje na to, że do Kanału Sueskiego wejdziemy około godz. 3 w nocy. Z tego powodu trudno będzie zobaczyć sam moment wejścia. Przejście w zależności od ewentualnych postojów po drodze potrwa między 11 a 16 godzin zatem w praktyce jutro po południu będziemy opuszczać Kanał Sueski i wpływać do Zatoki Akaba. Dokładny plan (wg informacji z codziennej gazetki) jest taki, że o 8:30 będziemy przepływać na wysokości miasta Ismalia a wczesnym popołudniem powinniśmy dotrzeć do Suezu ale niewykluczone są drobne korekty w ciągu dnia.
Dni na morzu dały szansę nieco odpocząć po kilku portach, które zaliczyliśmy w ciągu ostatnich kilku dni i nabrać sił przed wizytą w Jordanii i Izraelu – potem czekają nas kolejne 4 dni na morzu.
Bynajmniej nie oznacza to, że na statku nic się nie działo. W dni na morzu z reguły organizowanych jest więcej niż zwykle różnego rodzaju prezentacji, występów, imprez i różnego rodzaju animacji.
W związku z obecnością Polki w dziale obsługującym pasażerów na statku, utarła się przykładowo nowa „świecka tradycja” w ramach której codziennie w określonych godzinach zainteresowani polskojęzyczni goście mogą się spotkać, powymieniać uwagami oraz porozmawiać na różne tematy. Wykorzystywane są do tego okolice „polskiego stolika” w jednym z barów:
Nasza polska opiekunka pozostaje na statku do kwietnia, w związku z czym taką możliwość będą mieli również pasażerowie 7-o dniowych rejsów na Costa Mediterranea po Bliskim Wschodzie organizowanych między grudniem a marcem oraz powrotnego rejsu z Dubaju do Savony na przełomie marca i kwietnia przyszłego roku. Ponoć na tych tygodniowych rejsach jest dużo rezerwacji z Polski, co pewnie skłoniło Costę do zapewnienia jakiegoś polskojęzycznego wsparcia dla pasażerów. Ciekawe, czy będą kontynuowali tę możliwość również na innych statkach oraz w późniejszych okresach. Na naszym rejsie Polaków jest zapewne w sumie kilkunastu (uwzględniając obce paszporty). Co ciekawe, patrząc na najmocniej prezentowane narodowości, tym razem najwięcej jest Szwajcarów z kantonów francuskojęzycznych którzy w połączeniu z Francuzami sprawili, że dominującym językiem na statku jest język francuski. Wyraźnie liczebnie wyprzedzają oni Niemców i Włochów, którzy zajmują kolejne dwa miejsca na podium. Polacy są gdzieś pod koniec listy:-(
Wracając do tego co się dzieje na statku, codziennie wieczorem (nie tylko podczas dni na morzu) w teatrze organizowane jest jakieś show, przy czym ze względu na różnorodność języków, Costa postawiła na takie rodzaje przedstawień, które wymagają jak najmniej mówienia. Było już zatem flamenco, show wokalno-taneczne, akrobatyczne i wokalny recital.
Każde show organizowane jest dwa razy każdego wieczoru - tak, aby każdy – bez względu, o której godzinie idzie na kolację, mógł je obejrzeć.
Praktycznie zaraz po zakończeniu drugiego show każdego dnia zaczyna się demontaż scenografii i przygotowanie nowej – na kolejny dzień oraz próby:
Dodatkowo w czasie oczekiwania na wieczorne show w teatrze (a czasem też poza teatrem) organizowane są różnego rodzaju pokazy wyrobów oferowanych w sklepach na statku:
Grunt to żeby biznes się kręcił:-)
Powoli robi się coraz cieplej (dziś było 20-21 stopni) co widać coraz bardziej w okolicach basenów:
W godzinach wieczornych można również skorzystać z programu przygotowanego w różnych barach, w których można posłuchać (lub potańczyć) do różnego rodzaju muzyki. Muzyka na żywo na tym rejsie jest praktycznie codziennie grana w 4-ech lub 5-u barach:
Czasami towarzyszy temu też jakiś (niezależnie od show w teatrze) pokaz w wykonaniu tancerzy ze statku:
…a nad całością czuwa bardzo sprawna ekipa animatorów:
Warto jeszcze wspomnieć o paru udogodnieniach technologicznych i multimedialnych.
Po pierwsze dla korzystających z komputerów, tabletów czy smartfonów istnieje możliwość podłączenia się do statkowego intranetu, który oprócz dostępu do internetu (płatnego) umożliwia również podgląd bieżącej lokalizacji statku wraz ze szczegółową mapą, programu dnia a także zapewnia m.in. możliwość łatwego sprawdzenia aktualnego rachunku, statusu w Costa Clubie (wraz z historią) czy rezerwacji wycieczek. Dodatkowo dostępna jest aplikacja mobilna pełniąca funkcję komunikatora, która umożliwia łatwe porozumiewanie się pomiędzy pasażerami na statku bez konieczności podłączenia do internetu (wystarczy połączenie z lokalnym wifi) – zarówno w formie wiadomości tekstowych jak również głosowo (coś podobnego do skype/vibera). Dla osób podróżujących w większych grupach może to być fajna opcja- tym bardziej, że jest darmowa (np. na NCL za coś takiego trzeba zapłacić kilka dolarów za rejs). A nie ukrywam, że znalezienie się na statku (albo spotkanie się gdzieś bez uprzedniego precyzyjnego umówienia) wcale nie jest łatwe – statek jest jednak spory i ma dużo różnych zakamarków co skutecznie to utrudnia.
Menu wspomnianego portal u w intranecie wygląda następująco:
Dodatkowo, w wielu miejscach na statku można zobaczyć kioski multimedialne, które pełnią funkcję informacyjną - podobnie jak portal w intranecie, ale możliwe jest w nich również wydrukowanie salda rachunku czy też zarezerwowanie wycieczek (z wydrukiem biletów włącznie), co pozwala uniknąć praktycznie ciągłych kolejek do biura wycieczek.
Jeśli ktoś jest zainteresowany, może również na ekranach dotykowych porozstawianych w wielu miejscach na statku podejrzeć, gdzie aktualnie przebywają inne statki z floty Costy oraz jak wygląda ich aktualna trasa i warunki pogodowe:
Również kwestie związane z płaceniem za różnego rodzaju usługi na statku zostały uproszczone.
W ciągu 24 godzin po wejściu na statek, każdy pasażer powinien zarejestrować swoją kartę płatniczą, z której po zakończeniu rejsu zostanie uregulowany rachunek za różnego rodzaju zakupy na statku (na statku funkcję karty płatniczej pełni karta do kabiny). Alternatywą jest wpłacenie gotówki w formie depozytu. Do rejestracji kart płatniczych służą urządzenia, które pozwalają zrobić to samodzielnie:
Z kolej jeśli chodzi o depozyty gotówkowe (jeśli ktoś nie chce rozliczać się przez kartę płatniczą), jeszcze na poprzednim rejsie Costy, na którym miałem okazję płynąć, wpłacało się je w wyznaczonym miejscu, gdzie były zorganizowane stanowiska kasjerskie – po „odstaniu” sporej ilości czasu w kolejce . Aktualnie służą do tego wpłatomaty porozstawiane w kilku miejscach. Jak widać Costa idzie do przodu i ułatwia przy okazji wszystkim (a sobie chyba najbardziej) życie.
Poza tym podstawowe informacje o rejsie (lokalizacja, warunki pogodowe z prognozą pogody itp.) można zawsze podejrzeć w TV w kabinie na dedykowanym kanale:
A wracając do rozrywek, miłośnicy hazardu mogli się w końcu cieszyć pierwszym Bingo – póki co główna wygrana wynosiła 500 EUR ale w kolejnych należy się spodziewać coraz wyższych stawek:
Na koniec wczorajszego dnia zorganizowane zostało również spotkanie z kapitanem, na którym przedstawił najważniejszych oficerów oraz menadżerów hotelu. Przy okazji okazało się, że w ostatnich dniach (prawdopodobnie w Civitavecchii) miała miejsce zmiana kapitana – poprzedni poszedł na urlop a nowy właśnie rozpoczął swoją „wachtę”
W ramach uzupełnienia dla zainteresowanych dołączam program prezentujący (w miarę chyba typowy) rozkład dnia oraz atrakcji, gdy statek jest na morzu:
Gazetka z codziennym programem w wybranym języku (jest ich kilka – polskiego póki co nie ma) jest dostarczana bezpośrednio do kabiny codziennie wieczorem na następny dzień i jest podstawową pomocą ułatwiająca zorganizowanie sobie dnia. Gazetce towarzyszy zazwyczaj różnego rodzaju „propaganda” w formie ulotek dotyczących np. wyprzedaży, masaży w spa lub oferty innych punktach usługowych, promocji a czasem ostrzeżeń (o nich napiszę przy okazji innym razem). Czasem do tego wszystkiego dołączane są jakieś zaproszenia (np. jutro wybieram się na zwiedzanie statkowych kuchni).
Jutro przechodzimy przez Kanał Sueski – potrwa to większą część dnia ale nie należy raczej oczekiwać wielkiego widowiska – zarówno ze względu na brak śluz jak również widoków do podziwiania. Zobaczymy jak to będzie wyglądać w realu …
C.D.N.No i płyniemy już przez Kanał Sueski...ale mgła jest taka, że nie widać nawet małych jednostek z pilotami, którzy na pewno płyną gdzieś obok statku
Mapa w każdym razie nie kłamie:
Co chwilę porykują syreny statków idących w konwoju a poza tym nic się nie dzieje i nie bardzo jest nawet co sfotografować. Mniej więcej teraz wg planu mamy przechodzić pod mostem "Al Salam Bridge" ale niewykluczone, że już przeszliśmy, bo zupełnie nic nie widać.
Mam nadzieję, że mgła się podniesie w ciągu dnia.Mgła się podnosi i znika po czym za chwilę znowu pojawia - ale co jakiś czas coś widać:-) Widać taki urok tego miejsca...
Na początku trudno było dostrzec cokolwiek - nawet holowniki, które asekurują statek po z przodu i z tyłu - nie mówiąc o pozostałych statkach konwoju.
Jakby ktoś powiedział, że płyniemy po morzu, Nilu czy gdziekolwiek indziej i był przy tym przekonujący to można by mu uwierzyć:-)
Jak już coś można zobaczyć to w zasadzie dominuje piasek, piasek i piasek - w ilościach trudnych do ogarnięcia.
Ale nie jest znowu tak nudno jak by się mogło wcześniej wydawać - np. Ismalia prezentuje się ze statku bardzo ładnie.
Jak wyjdziemy z Kanału to zbiorę więcej zdjęć i wrzucę je razem. A teraz tylko dwa na zachętę:
Nasza dzisiejsza statkowa gazetka przypomniała podstawowe parametry kanału: 193 km długości, min. 205/225 metrów szerokości (w zależności od toru wodnego), dopuszczalne zanurzenie przepływających jednostek to 20 metrów. Obecne parametry to wynik trzeciej już rozbudowy Kanału, który pierwotnie został otwarty w 1869 roku (wówczas powyższe parametry wynosiły odpowiednio: 164 km, 53 metry oraz 8 metrów).
A wracając do samego przejścia:
Tak jak pisałem wcześniej wszystko zaczęło się od nieprawdopodobnej mgły. Około 8-9 rano sytuacja na pokładzie wyglądała następująco:
Patrząc w kierunku naszej podróży, Kanał Sueski zaczyna się na wysokości miasta Port Said a kończy na wysokości Suezu. Mniej więcej w połowie drogi statki mijają miasto Ismalia, po czym przechodzą przez dwa jeziora Gorzkie: Małe i Duże.
Sam kanał na północnym odcinku (czyli od Port Said do Małego Jeziora Gorzkiego) w sporej części składa się z dwóch niezależnych dróg wodnych, dzięki czemu możliwy jest ruch w dwóch kierunkach. Pomimo tego do kanału statki wchodzą wyłącznie w konwojach – w naszym (jak już się dało coś zobaczyć) można było naliczyć co najmniej 4 statki przed nami oraz 5 za nami. Niestety ze względu na mgłę na pierwszym odcinku nie było widać nawet brzegu nie mówiąc o drugiej drodze wodnej, która jest położona w pewnym oddaleniu od pierwszej.
Mgła zresztą co chwilę podnosiła się i ponownie opadała. Dopiero za Małym Jeziorem Gorzkim zaczęło się na dobre przejaśniać i zrobiło się bardzo ładnie i słonecznie (myślę, że temperatura wynosiła ponad 25stopni).
W ramach ciekawostek na temat Wielkiego Jeziora Gorzkiego warto wspomnieć, że w 1967 roku, gdy w wyniku działań wojennych Kanał Sueski został wyłączony z eksploatacji na 8 lat, w trakcie tranzytu przez kanał było 15 jednostek (w tym chyba jedna lub dwie pod polską banderą). Statki te zatrzymane zostały na Wielkim Jeziorze Gorzkim, gdzie czekały na odblokowanie żeglugi przez wspomniane osiem lat. Statki te otrzymały przydomek „żółtej floty” od piasku, który pokrył je w tym czasie. Ciekawa historia:-)
Jeśli mowa o konwoju: towarzyszące nam inne jednostki udało się sfotografować dopiero pod koniec żeglugi kanałem. Poniższe zdjęcia prezentują to co było widać za nami oraz przed nami.
Niestety w odróżnieniu od rejsu przez Kanał Panamski, tym razem dziób statku nie został udostępniony pasażerom w związku z czym zdjęcia tego co działo się z przodu statku są dalekie od doskonałości.
Wspominałem wcześniej o mijanym moście. W swojej naiwności myślałem, że będzie to most przebiegający ponad Kanałem Sueskim. Na razie nie wiem jak wygląda most „Al. Salam Bridge” (sprawdzę to na spokojnie po powrocie) ale zapewne jest to ten most, o którym pisał @brzemia. Na odcinku, na którym było już coś widać nie przepłynęliśmy pod żadnym mostem jednakże minęliśmy kilka z nich, które na czas przejścia konwoju były…złożone. Składały się one z dwóch lub z jednej części, które po złożeniu prawie przylegały do brzegu. Mijając je było widać mechanizm obrotowy (lub barkę, która zastępowała ten mechanizm), który pozwalał na przesunięcie konstrukcji w taki sposób, aby połączyła oba brzegi. Oczywiście w tym czasie nie ma mowy, aby cokolwiek przepłynęło przez kanał bo most praktycznie znajduje się na wysokości 1-2 metrów powyżej lustra wody. Poniższe fotki przedstawiają dwa spośród takich mostów: pierwszy składający się z dwóch podobnych konstrukcji po obu stronach kanału; drugi składający się z jednej bardzo długiej części.
W czasie całego naszego transferu przez kanał, do burty statku przycumowana była łódź pilota, przy czym w Ismalii nastąpiła jego zmiana – jeden pilot (a w zasadzie cały zespół pilotów) wysiadł i odpłynął swoją łódką a drugi przycumował swoją łódź po czym wsiadł na statek.
Tak jak pisałem wcześniej otoczenie Kanału Sueskiego to głównie piach w ilościach trudnych do wyobrażenia:
Warto przy tym dodać, że wschodnia część kanału (półwysep Synaj) jest praktycznie całkowicie pustynna; po drugiej zaś stronie można zobaczyć mniejsze lub większe osady. Wszystkie trzy wymienione przeze mnie miasta (Port Said, Ismalia oraz Suez) położone są właśnie po stronie zachodniej.
Gdy zbliżaliśmy się do Ismalii mgła się nieco podniosła i na horyzoncie można było zobaczyć jej panoramę:
Uderzający był zaskakujący ekumenizm tego miejsca: w kraju arabskim jakim niewątpliwie jest Egipt trudno chyba jest zobaczyć meczet i świątynię chrześcijańską obok siebie:
Zbliżając się do miasta przepłynęliśmy obok dużej przystani promowej, gdzie na wypłynięcie czekało kilka jednostek (wyruszyły praktycznie zaraz jak minęliśmy przystań – tak, aby zdążyć dotrzeć na drugi brzeg przed następnym statkiem konwoju):
Po przeciwnej stronie rozciągał się półwysep Synaj, którego brzegi zostały przyozdobione pozdrowieniami dla przepływających statków i różnego rodzaju kompozycjami:
W Ismalii zlokalizowany jest również olbrzymi (wysoki na 50 metrów) pomnik upamiętniający obronę Kanału Sueskiego przed armią turecką podczas I wojny światowej:
Co ciekawe żeglując przez Kanał Sueski widać, że jest on z obu stron praktycznie ogrodzony od sąsiedztwa w formie muru lub płotu. Pomimo tego co jakiś czas można spotkać w kanale niewielkie rybackie łodzie, rzucające lub wybierające sieci:
Zresztą ogrodzenie Kanału to nie była jedyna forma jego izolacji od pozostałej części Egiptu. Po obu stronach kanału praktycznie co chwilę można było zobaczyć jednostki wojskowe, małe strażnice a nawet niewielkie poligony i place ćwiczeń:
Przed jedną z takich jednostek (to zdjęcie pochodzi akurat z okolic Suezu) umieszczono miły napis powitalny dla przepływających jednostek:
W trakcie rejsu można też było wielokrotnie zobaczyć dziwne konstrukcje na pochylniach przypominający tratwy lub pontony, ewentualnie most pontonowy w częściach. Trudno zgadnąć do czego one służą ale być może jest to jakiś element infrastruktury militarnej umożliwiającej w razie potrzeby szybkie przemieszczanie się pomiędzy obiema stronami kanału (oczywiście po zatrzymaniu żeglugi). A może coś innego ?
Na końcowym odcinku kanału - tuż przed Suezem minęliśmy przeprawę do dużego zakładu przemysłowego na półwyspie Synaj:
…po czym zaczęły pojawiać się pierwsze przedmieścia Suezu a po nich stocznia remontowa, zatoka dla małych jednostek czy w końcu – tuż przed wyjściem z kanału meczet. W głębi widoczny był nowy port oraz wysoka miejska zabudowa miasta: