0
greg2014 19 stycznia 2019 08:52
Image

Image

Image

Image

Tymczasem okazało się, że polskim rezydentem Costy na statku jest Magda, z którą miałem okazję poznać się na rejsie z Savony do Dubaju w 2017 roku (relacja dostępna na forum). Polaków jest rzeczywiście całkiem sporo – dziś w Singapurze zeszło około 100 osób, wchodzi ponad 20 kolejnych. Wieczorem się spotkamy to dowiem się czegoś więcej.

Wypływamy o 20, następnym razem pewnie odezwę się dopiero pojutrze z Koh Samui.Pierwszy z trzech dni na morzu za mną. Optymistycznie zakładam, że zakończyłem wczoraj walkę z jet lagiem. Wstałem dopiero przed 11 i zamiast iść na śniadanie, wybrałem się na powitalną lampkę szampana z kapitanem :-):

Image

Wczorajszy dzień na statku minął głównie na plażowaniu, jedzeniu i nicnierobieniu:

Image

Image

Image

Właśnie przypłynęliśmy do wybrzeża Koh Samui.

Image

Jest jeszcze wcześnie rano i wszystko widać przez mgłę, ale coś już widać :-)

Image

Image

Image

Nie ma tutaj portu, który przyjmowałby duże wycieczkowce, dlatego zejście na ląd odbywało się będzie za pośrednictwem małych łodzi – tenderów, którymi będą częściowo statkowe łodzie ratunkowe a częściowo jakieś tajskie stateczki:

Image

Statek rzucił kotwicę dość daleko od lądu w związku z czym transfer na ląd pewnie zajmie trochę czasu…

Aby wszyscy naraz nie chcieli wsiadać do tenderów, podczas dnia na morzu odbyła się dystrybucja darmowych bilecików. Ja schodzę w pierwszej grupie czyli zapewne w okolicach godziny 9:

Image

Stoimy na wysokości miasta (?) Nathon, trwa przygotowywanie pomostów do zejścia ze statku a korzystając z tego, że pojawił się zasięg lokalnej sieci komórkowej wysyłam niniejszego posta.

Jeśli chodzi o utrzymywanie łączności ze światem, korzystam z kart tajskiego operatora AIS, które zamówiłem przez Internet jeszcze przed wyjazdem z dostawą do Polski (są dostępne w wielu serwisach aukcyjnych).

Podstawową kartą, z której korzystam jest AIS SIM2FLY z pakietem Internetu ważnym 8 dni (potem można doładować i przedłużyć) – działa w bardzo dużej części krajów azjatyckich z wyjątkiem Tajlandii:

Image

Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami to znajdzie je tutaj: http://www.ais.co.th/roaming/sim2fly/en/

W Tajlandii korzystam z kolei z karty SIM Traveller:

Image

Ale oprócz tych możliwości jest masa innych. Na lotnisku w Singapurze, zaraz po wyjściu z hali przylotów widziałem na przykład reklamę takiego rozwiązania:

Image

Można też kupować lokalne karty na miejscu, korzystać z WIFI itd.

Można również korzystać z ukraińskich kart SIM (Lifecell lub Kivstar), które zarówno w Singapurze, Tajlandii jak i Malezji mają w miarę sensowne (ale jednak droższe niż lokalne wynalazki) stawki roamingowe na Internet (np. w Lifecell – 500 MB/7 dni za ok. 20 zł, 100 MB/dzień za ok. 4,5 zł).

Tymczasem niedługo schodzę na ląd. Coś więcej napiszę po powrocie z wyspy na statek.@cywa13 – potwierdzam to co napisał @wocial – generalnie można schodzić ze statku wkrótce po przypłynięciu do portu ale jeśli chcesz to zrobić szybko to musisz zabrać bagaż ze sobą i zadbać o rozliczenie rachunku, żebyś na trapie nie usłyszał nie takiego „biiip” jak trzeba po zeskanowaniu karty :-) Wtedy trzeba wracać do recepcji. Oczywiście od tej zasady są wyjątki – w Europie np. wtedy, gdy poprzedni port był położony poza UE (formalności związane z przyjęciem statku w porcie mogą wówczas trwać dłużej). Poza tym pamiętaj, że zejście ze statku nie jest w wielu miejscach równoważne z tym, że możesz np. wsiadać do taksówki. Jeśli przypływasz do USA, Chin, Singapuru to czeka Cię jeszcze odstanie w kolejce do odprawy imigracyjnej w terminalu. To już od statku nie zależy. Mój rekord to prawie 3 godziny czekania w kolejce w Los Angeles, na szczęście miałem dużo czasu.

@mnowic76 – czytałem wcześniej o Sihanoukville i generalnie na nic nadzwyczajnego się tam nie nastawiam. Poza tym w ramach wydawania pieniędzy, które dostałem od Costy wziąłem wycieczkę ze statku do parku narodowego więc w okolicach portu pewnie zostanie mi niewiele czasu – ale jeśli tak to planuję tuk-tukiem objechać kilka punktów. Oczywiście napiszę.

@cccc – dziękuję i witam ponownie na pokładzie :-) Jeśli chodzi o statkową kuchnię i alkohole to praktycznie nic się nie zmieniło (menu, ceny i pakiety są dokładnie takie same jak opisywałem w poprzedniej relacji). A z lądu na pewno napiszę :-)

Właśnie przed chwilą wróciłem na statek.

Zrobiłem mały objazd po Koh-samui i oprócz Nathon, na wysokości którego zatrzymał się statek, odwiedziłem Wielkiego Buddę oraz kompleks świątyń Wat Plai Laem po czym przemieściłem się do Chaweng. Podróżowałem lokalną komunikacją (swoją drogą ciekawe rozwiązanie). Trochę więcej napiszę później, jak ogarnę zdjęcia.

Teraz tylko kilka zdjęć tytułem wstępu:

Image


Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

I specjalnie dla @cccc informacje o cenach masaży na plaży Chaweng – zapewne do negocjacji :-)

ImageTak jak wspominałem już wcześniej, na Koh Samui dostałem się tenderem. Statek rzucił kotwicę tym razem naprawdę daleko od brzegu:

Image

Transport na ląd zapewniały łodzie ratunkowe Costa Fortuny oraz dodatkowo kilka lokalnych stateczków wycieczkowych:

Image

Mi w obie strony przypadł ten drugi i dobrze: tajskie statki były zdecydowanie większe w związku z tym mniej chybotliwe a dodatkowo nie tak klaustrofobiczne jak tendery z Costa Fortuny.

Po zejściu na ląd opadła nas cała armia taksówkarzy oraz organizatorów różnego rodzaju objazdów po wyspie:

Image

Image

Sam pierwszy widok Nathon – po pokonaniu kilkuset metrów nabrzeża był delikatnie mówiąc taki sobie:

Image


Nie miałem zresztą w planie nic wielkiego w Nathon – poza wymianą pieniędzy. To raczej konieczność - w Tajlandii będę w sumie kilka dni a płacenie dolarami jest tutaj mało popularne a w większości miejsc wręcz niemożliwe. Na szczęście ulicznych punktów oraz banków oferujących akceptowalne kursy wymiany nie brakowało.

Następny punkt programu był prosty: złapać jakiś autobus w kierunku Bophut i wynegocjować podwózkę do jednej z atrakcji wyspy – Wielkiego Buddy.

Zanim do tego przejdę, kilka informacji na temat przemieszczania się po wyspie, które być może przydadzą się innym. Wyłączając taksówki, brałem pod uwagę trzy opcje: lokalne „autobusy” tzw. songgthaew, taksówki motocyklowe (motorbike taxi) oraz usługę typu Uber o nazwie „Navigo Thailand”. Aby korzystać z tej ostatniej konieczne jest uprzednie zainstalowanie na telefonie odpowiedniej aplikacji oraz posiadanie mobilnego dostępu do Internetu. Opcję tę traktowałem jako zapasową na wypadek, gdyby zawiodły dwie pierwsze.

Z motorbike taxi w realu nie skorzystałem ale kilka słów na jej temat. Jest ona przeznaczona do podróżowania w pojedynkę o ile ktoś nie ma mentalnego problemu z jazdą na motorze oraz ewentualnym „przytuleniem” się do obcej osoby :-) Osoby oferujące tę usługę można zobaczyć niemal na każdym kroku – są ubrane w kamizelkę z napisem „taxi” oraz numerem identyfikacyjnym. W większości gromadzą się w grupach więc można ich łatwo rozpoznać. Cenę należy wynegocjować przed kursem.

Image

Image

Podstawowym środkiem transportu, z którego chciałem korzystać były songgthaew czyli lokalne „autobusy”. Cudzysłów w tym przypadku jest w pełni uzasadniony ponieważ z autobusem w naszym rozumieniu mają one niewiele wspólnego:

Image

Generalnie jest to niewielki zadaszony pojazd, do którego siada się od tyłu. „Na pace” są z reguły dwie ławki wzdłuż burt pojazdu. Pasażerowie często stoją również na pomostach z tyłu – rzecz raczej mało bezpieczna ale z tego co zauważyłem popularna. Szyb po boku nie ma, naturalna klimatyzacja w wersji doskonałej :-)

Image

Przed wejściem do pojazdu należy podejść do kierowcy i ustalić gdzie się chce jechać oraz za ile. Targowanie się jest stałym punktem programu :-) Kierowca bardzo często pyta wprost ile jesteśmy w stanie zapłacić. Dopiero po uzgodnieniu miejsca i ceny należy wsiadać – warto pamiętać, że songgthaew nie posiada stałej trasy chociaż generalnie jeździ po głównej drodze wokół wyspy. Możliwe są różnego rodzaju „skoki w bok” (z czego skorzystałem).

Nie należy przy tym zwracać uwagi ani na to co napisane jest na tablicy z boku pojazdu (są tam głównie nazwy miejscowości np. Nathon-Chaweng-Lamai) ani na pokazywane przez kierowców niby-oficjalne tabliczki z zawyżonymi cenami za kurs na jakiejś trasie. Od początku trzeba też mieć świadomość, że jakkolwiek nie bylibyśmy dobrymi negocjatorami i tak zapłacimy co najmniej 2x więcej niż miejscowi. Brutalne ale prawdziwe…

I jeszcze jedna istotna sprawa: songgthaew nie mają żadnych przystanków. Można je zatrzymać w dowolnym miejscu machając ręką a będąc już w środku naciskając na przycisk dzwonka.

Moja pierwsza próba złapania „busa” zakończyła się totalną porażką. Gdy kierowca usłyszał, że chcę jechać do Wielkiego Buddy powiedział, że będzie to kosztowało 400 bahtów i nie przejawiał żadnej ochoty do negocjacji. Prawdopodobnie dlatego, że „na pace” miał już 6 osób ze statku, od których skasował zapewne właśnie tyle i gdyby ze mną dogadał się inaczej a tamci się o tym dowiedzieli np. w rozmowie podczas jazdy, to ryzykował, że więcej straci na nich niż zarobi na mnie. Proste :-)

Byłem też chyba za blisko nabrzeża, z którego wysypywali się pasażerowie ze statku…

Drugi kierowca był bardziej skłonny do negocjacji ale zatrzymaliśmy się na 200 bahtach i nikt nie chciał ustąpić. Grzecznie podziękowałem, odszedłem jeszcze dalej i zatrzymałem kolejnego kierowcę. Tym razem szybko doszliśmy do porozumienia – stanęło na 150 bahtach i minutę później siedziałem już na ławeczce i smagany cieplutkim wiaterkiem zbliżałem się do mojego celu.

Odległości na Koh Samui nie są duże (cała pętla wzdłuż wybrzeży wyspy liczy tylko 51 km) ale nie oznacza to, że pokonuje się je szybko. Po pierwsze pojazd co jakiś czas się zatrzymuje, zbacza z trasy, żeby kogoś dowieźć tam gdzie chce a poza tym co jakiś czas pojawiają się korki. Do Wielkiego Buddy jechaliśmy prawie 40 minut pomimo, że jest to tylko ok. 25-30 km. Jest on zresztą zlokalizowany poza główną drogą wzdłuż wybrzeża i kierowca dla mnie zrobił również „skok w bok”.

Świątynia Wat Phra Yai zwana po prostu jako „Wielki Budda” położona jest w okolicy Bophut na końcu długiego i bardzo wąskiego półwyspu – chociaż niewykluczone, że kiedyś była to mała wyspa, która dopiero później została połączona z Koh Samui usypaną sztucznie groblą. Przed wejściem na groblę mijamy majestatyczną bramę:

Image

Głównym punktem świątyni jest wysoki na 15 metrów pomnik odpoczywającego Buddy. Znajduje się on na sporym wzniesieniu, co dodatkowo zwielokratnia jego wysokość:

Image

Image

Po jednej i drugiej stronie schodów prowadzących do wizerunku Buddy znajdują się małe świątynie, z których na wszystkie strony rozchodzi się jedyny w swoim rodzaju zapach – miks kadzidełek, owoców i trudno jeszcze powiedzieć czego. Do tego wszędzie kręcą się psy, które sprawiają wrażenie mieszkańców tego miejsca. W mniejszej ilości towarzyszą im koty.

Image

Image

Nad Buddą co chwilę przelatuje samolot podchodzący do lądowania na pobliskim lotnisku. Swoją drogą pasażerowie takiej maszyny muszą mieć świetny widok na Buddę.

Image

Oczywiście jak na tego typu miejsce przystało, nie mogło zabraknąć ołtarzyków z modlitwami na każdy dzień tygodnia. Nie wiem tylko dlaczego środa ma jakieś szczególne znaczenie – jest dla niej przewidziana osobna modlitwa na dzień i osobna na noc. W pozostałych dniach tygodnia nie ma takiego rozróżnienia…

Image

Image

Chętni mogą wesprzeć świątynię datkami w oryginalnej postaci – kupując dachówkę z własną dedykacją:

Image

Oczywiście Wielkiemu Buddzie towarzyszy cała masa sklepików z okolicznościowymi pamiątkami. Mnie najbardziej rozbawiły poniższe – chociaż może tego nie widać są one wielkości bardzo wyrośniętego dorosłego człowieka:-)

Image


Image

To prawie jak ciupaga z Krakowa – nie ma z Krakowem nic wspólnego ale od lat jest jednym z popularniejszych gadżetów sprzedawanych np. w Sukiennicach szkolnym wycieczkom :-)

Kolejnym punktem mojego programu była wizyta w kompleksie świątyń Wat Plai Laem. Z racji tego, że jest położony stosunkowo niedaleko od Wielkiego Buddy postanowiłem pokonać ten dystans na piechotę.

Po drodze miałem okazję zobaczyć dość nietypową z naszego punktu widzenia ale jak najbardziej typową w warunkach Koh Samui stację benzynową dla motycykli i skuterów:

Image

Image

…oraz lokalną knajpkę – niestety trudno było ogarnąć co ile kosztuje bo jednym obowiązującym tutaj językiem był tajski :-)

Image

Image

A ponieważ niestety mam duży problem z czasem a w zasadzie jego brakiem, o dalszej części tego co mnie jeszcze spotkało na Koh Samui czyli wizycie w Wat Plai Laem oraz Chaweng napiszę osobnego posta trochę później.

PS. W międzyczasie dostałem mało konkretnego maila od Costy, z którego domyśliłem się (bo wprost nie było powiedziane nic), że nastąpiła zmiana trasy rejsy w drugim tygodniu. Z tego co udało mi się jak dotąd ustalić dotyczy ona tylko kolejności portów – ale jak jest naprawdę dowiem się pewnie najpóźniej za kilka dni. Swoją drogą ciekawe, że wysyłają maila zamiast wysłać informację do kabiny – przecież wiedzą, że jestem na statku :-)Wat Plai Laem to naprawdę spory kompleks. Przeszedłem przez główną bramę:


Dodaj Komentarz

Komentarze (43)

brzemia 19 stycznia 2019 09:01 Odpowiedz
Zapisany do wątku. Spokojnego lotu. Wybrałeś LOT? Tapniete z telefonu
tarman 19 stycznia 2019 09:29 Odpowiedz
Masz kolejnego zapisanego do śledzenia relacji [emoji106]Napisz proszę z jakim wyprzedzeniem planowałeś w tym przypadku ten rejs.Również spokojnego lotu i wybornej pogody podczas rejsu życzę.
greg2014 19 stycznia 2019 10:26 Odpowiedz
@brzemia - tak, tym razem LOT, swoją drogą za miesiąc będzie 10 lat odkąd leciałem z nimi ostatnio na dalekim dystansie więc zobaczę co się w międzyczasie zmieniło. Przy okazji podziękowania dla @Yaszczyk za pomoc w znalezieniu biletu w przyzwoitej cenie. W zimie zwykle gdzieś wyjeżdżam a Karaibów na razie wystarczy, do Azji mnie ciągnęło już od jakiegoś czasu a styczeń/luty to dobre miesiące w tej okolicy. Cena też moim zdaniem najgorsza nie była :-)@tarman - rejs rezerwowałem w maju ub.r., razem z listopadowo-grudniowym transatlantykiem. Bilety lotnicze rezerwowałem pod koniec sierpnia, hotele w połowie listopada a na dobre zacząłem się interesować poszczególnymi portami, co zobaczyć, jaką wycieczkę wybrać i gdzie wyskoczyć w poszczególnych miejscach jakieś dwa tygodnie temu. Tak, że przygotowania jak widać były mocno rozłożone w czasie :-)
brzemia 19 stycznia 2019 10:30 Odpowiedz
Pytanie praktyczno techniczne jako ze w roznych dziwnych miejscsch bywasz w krotkim odstepie czasu czy stosujesz jakas profilaktyke antychorobowa? Jakies szczepienia? Rejs to specyficzna podroz bo jedzenie jest na statku, woda itp tez glownie ns statku, ale jednak jakis kontakt z flora i fauna lokalna masz.Tapniete z telefonu
greg2014 19 stycznia 2019 11:27 Odpowiedz
@brzemia - z tego co kiedyś sprawdzałem wydaje mi się, że poza Amazonią w porze typowej dla rejsów (czyli suchej) nie ma konieczności szczepień - chyba, że ktoś chce się gdzieś głębiej zapuszczać lub korzystać "na bogato" z lokalnej kuchni. Ja tutaj na pewno od tego drugiego stronił nie będę ale bez przesady - postaram się zachować tzw. zdrowy rozsądek. A woda i napoje wyłącznie butelkowane lub ze statku. Jak jesteśmy przy chorobach to dla mnie większym problemem są przeziębienia. Praktycznie z każdego rejsu 14 dni+ wracam przeziębiony - klimatyzacja, ciągłe przechodzenie pomiędzy pomieszczeniami o różnej temperaturze lub na zewnątrz, przeciągi itd. robią swoje. W związku z tym jakąś podstawową apteczkę zawsze ze sobą zabieram.
oskiboski 20 stycznia 2019 00:02 Odpowiedz
7 godzin na lotnisku które jest 15 minut od centrum. Gratulacje
kacper451 20 stycznia 2019 10:53 Odpowiedz
W sumie na mieście darmowego chlania nie ma, a w salonikach to może i po korek ;)
greg2014 20 stycznia 2019 10:53 Odpowiedz
@oskiboski - nie bardzo miałem po co jechać do centrum. Niestety z lotami KRK-WAW mam różne doświadczenia i teoretycznie mogłem lecieć nawet o 21 i prawie nie czekać na następny lot w wawie - ale nie chciałem. Jeśli coś posypałoby się o 21 to straciłbym dzień w Singapurze, a wolę już posiedzieć parę godzin w saloniku. Korona z głowy mi nie spadła:-) Dotarłem na miejsce i czekam w kolejce do immigration. Później napiszę parę zdań więcej.
katka256 21 stycznia 2019 21:24 Odpowiedz
Super, liczę, że znów będzie się z Tobą przyjemnie poróżować.
kasica88 22 stycznia 2019 10:03 Odpowiedz
Fajnie powspominać Sinagpur. Już się bałam, że nie nawiedziłeś żandego hawkers center, ale na szczęście są. Chyba w żadnej podróży nie pożarłam tyle co w Singapurze.Jeśli chodzi o centrum to niedaleko są przynajmniej dwa, La Pau Sat i Maxwell. Warto też, wbrew pozorom, odwiedzić centra handlowe (w bardziej turystycznej części to np. centra na Orchard Road, albo centrum handlowe niedaleko Flyera i toru wyścigowego), bo większość z nich ma jedno lub kilka pięter w stylu hawkers center i nie nalezy kojarzyć tego ze znanymi nam w Polsce/Europie 'galerianymi' restauracjami. Tam można też dobrze zjeść. Btw. Bardzo mi się fajnie czyta Twoje relacje, ja chyba pozostane przy lataniu (może na emeryturę się przerzucę:D), ale poczytać ciekawie :) Miłej podróży i już zazdroszczę tajskiego żarełka;))
juggler5 22 stycznia 2019 12:10 Odpowiedz
Fajnie się czyta, nawet czasem myślę że może by kiedyś spróbować takiego rejsu, ale to kiedyś:) W Singapurze spędziłem 3 dni i stwierdzam że to za krótko, muszę tam wrócić:) Czekam na dalszy ciąg
cywa13 23 stycznia 2019 05:08 Odpowiedz
Mam pytanie odnośnie zasad opuszczania statków Costy. Przeczytałem gdzieś, że zejście na ląd rozpoczyna się o godzinie 9. Samolot natomiast mam o godzinie 12. Czy jest możliwe by opuścić statek szybciej (do tego portu statek dopływa dzień wcześniej). Czy jedyną opcją jest zejście na ląd dzień wcześniej ?
mnowic76 23 stycznia 2019 09:44 Odpowiedz
Czekam na wrażenia z Sihanoukville, które wciąż reklamowane jest poprzez rajskie plaże. Od 1,5 roku jest to miejsce bardzo agresywnych inwestycji chińczyków (hotele), co spowodowało, że krajobraz wokół miasta jest księżycowy, a same plaże z wyjątkiem Otres, zaśmiecone. Jak byłem tam w Boże Narodzenie i Brytyjka prowadząca firmę nurkową powiedziała, że z plaż zabrało się prawie 100 knajpek i przeniosło do Kampot. Dla mnie przykład kompletnej degradacji, ale ciekaw jestem Twojej relacji :)
mnowic76 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
Czekam na wrażenia z Sihanoukville, które wciąż reklamowane jest poprzez rajskie plaże. Od 1,5 roku jest to miejsce bardzo agresywnych inwestycji chińczyków (hotele), co spowodowało, że krajobraz wokół miasta jest księżycowy, a same plaże z wyjątkiem Otres, zaśmiecone. Jak byłem tam w Boże Narodzenie i Brytyjka prowadząca firmę nurkową powiedziała, że z plaż zabrało się prawie 100 knajpek i przeniosło do Kampot. Dla mnie przykład kompletnej degradacji, ale ciekaw jestem Twojej relacji :)
nick 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
@mnowic76O tak, to dobitny przykład jak kończą się Chińskie inwestycje, a Chińczycy bogacą się w szaleńczym tempie i takich "inwestycji" będzie więcej. Doszło do tego, że w sklepach wokół ich hoteli w SH nie ma cen, bo nikt o o to nie pyta. Całe szczęście można w mniej niż godzinę dostać się na którąś z Rongów - tam są i rajskie plaże i święty spokój.
cccc 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
greg2014 napisał:Już depeszuję ze statku – posłusznie melduję, że dotarłem na miejsce bez większych problemów :-)@greg2014 wrzuc jak najwiecej z kuchni i wyboru alkoholi jesli mozesz i pomyslnych wiatrow. :)
wocial 24 stycznia 2019 05:58 Odpowiedz
cywa13 napisał:Mam pytanie odnośnie zasad opuszczania statków Costy. Przeczytałem gdzieś, że zejście na ląd rozpoczyna się o godzinie 9. Samolot natomiast mam o godzinie 12. Czy jest możliwe by opuścić statek szybciej (do tego portu statek dopływa dzień wcześniej). Czy jedyną opcją jest zejście na ląd dzień wcześniej ?Jeżeli statek już stoi w porcie, to nie powinno być problemu z wczesnym zejsciem. Oczywiście trzeba się rozliczyć z rachunku, i o wszystkim poinformować recepcję. Jedyny mankament - samemu trzeba taszczyć bagaże.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
juggler5 25 stycznia 2019 08:36 Odpowiedz
@greg2014 fajnie zobaczyć znajome klimaty które odwiedziłem w lipcu 2018 :) PS wyczyść sobie matrycę w aparacie :)
brzemia 29 stycznia 2019 10:44 Odpowiedz
110 Polakow?Tapniete z telefonu
don-boorak 29 stycznia 2019 12:59 Odpowiedz
@greg2014 kolejna wspaniała relacja, dziękuję Ci za nią i mam nadzieję, że dostałeś (dostaniesz?) od prezesów tego forum co najmniej koszulkę z napisem F4F, być może nawet wyprodukowaną w jednym z krajów, które opisałeś. :) Dziękuję zwłaszcza za post #35 - był dla mnie, z wielu względów, bardzo poruszający i jednocześnie przygnębiający. :(
greg2014 29 stycznia 2019 13:46 Odpowiedz
@Don_Boorak - no niestety trzeba powiedzieć, że Kambodża to bardzo biedny kraj. Najpierw wykrwawiła go wojna domowa a teraz wykorzystują inni. Obawiam się, że jak już powstanie cała ta hotelarsko-hazardrowa infrastruktura, to kasę będą robić Chińczycy, a dla mieszkańców Kambodży nic sie nie zmieni.
102470 29 stycznia 2019 16:41 Odpowiedz
"Zbieranie się do kupy" po zatruciu pokarmowym brzmi ciekawie :D
brzemia 29 stycznia 2019 16:47 Odpowiedz
Moze to te kokosy... jakos teoria o jedzeniu ze statku mnie nieprzekonuje. Oni wiedza co sie dzieje jak 4000 klientow ma problemy z zołądkiem.Tapniete z telefonu
cccc 30 stycznia 2019 19:28 Odpowiedz
greg2014 napisał:Niestety tym razem Singapur obejrzałem tylko z pokładu. Dopadło mnie jakieś wyjątkowo uciążliwe zatrucie żołądkowe – „klątwa faraona” w wersji azjatyckiej i co gorsza, po jedzeniu na statku. Strach w tej sytuacji było wybierać się w teren. Mam nawet prawie pewnych podejrzanych, którzy do tego doprowadzili – owoce morza, które wcinałem wczoraj w bufecie na lunch i kolację. Mój dzień wygląda dzisiaj zatem dość mało ciekawie. Bywa…To pewnie taka mała zemsta Costa Fortuny, bo chciałem sobie trochę na nią ponarzekać w relacji :-) Spokojnie, jeszcze zdążę...@greg2014 jak zwykle wyborna, rzeczowa i z drobnymi pomocnymi szczegolami relacja. :) Mam nadzieje, ze jest ci lepiej i zdrowia zycze.Take care.
gosiap27 1 lutego 2019 15:28 Odpowiedz
Pozdrawiam serdecznie współtowarzysza z rejsu (z pierwszego tygodnia). My już niestety wróciliśmy do zimnej Polski.Jak miło poczytać relację z pierwszego wspólnego tygodnia i kolejnego, już bez nas.
brzemia 1 lutego 2019 16:21 Odpowiedz
Spotkaliscie sie na statku?Tapniete z telefonu
greg2014 2 lutego 2019 00:58 Odpowiedz
@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
gosiap27 2 lutego 2019 04:28 Odpowiedz
brzemiaSpotkaliscie sie na statku?Tapniete z telefonu
Tak. Okazuje się, że również kilkukrotnie rozmawialiśmy. Jaki Świat jest mały. Przed rejsem szukałam informacji, ale tych nie było zbyt wiele. Myślę, że ta relacja dla planujących podobny rejs będzie skarbnicą wiedzy.
gosiap27 2 lutego 2019 04:35 Odpowiedz
greg2014@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
:-) Pozdrawiam z Żar
gosiap27 2 lutego 2019 05:08 Odpowiedz
greg2014@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
:-) Pozdrawiam z Żar
gosiap27 4 lutego 2019 18:04 Odpowiedz
@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. Dziękuję
greg2014 5 lutego 2019 07:03 Odpowiedz
gosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. Dziękuję@gosiap27 - myślę, że same rejsy bez problemu znajdziesz na jednej z popularnych wyszukiwarek, np. https://www.kreuzfahrtberater.de/Regularnie (wiele rejsów w sezonie) pływa tam np. Costa (rejsy z Mumbaju, na trasie zarówno Sri Lanca jak również Male) - aczkolwiek statek moim zdaniem najgorszy w ich flocie. Może w międzyczasie zrobią mu jakiś remont.Sporadycznie pojawiają się tam też inne linie: np. AIDA, Celebrity, Princess, MSC (ale tu tylko same Indie)...Co do opisów portów to zaczynam zawsze od standardowych baz dot. portów:https://whatsinport.comhttp://www.tomsportguides.com/portguides.htmlhttp://cruiseportwiki.com/Piraeushttp://cruisecrocodile.com/cruise-port-information/http://www.cruiseportinsider.comUprzedzam, że tam znajdziesz raczej podstawowe informacje niż odpowiedź na wszystkie Twoje pytania.Dorzucam do tego wujka google, w którym szukam relacji z poszczególnych miejsc. Jak nie ma po polsku (ale zwykle coś się znajdzie) to w innych językach.Potem bazując na tym co wyczytam z w/w źródeł składam sobie jakiś plan i sprawdzam rozwiązania komunikacyjne. 99% to szukanie w google, gotowych stron niestety Ci nie jestem w stanie podać.Ale najpierw sobie ustalcie trasę żeby wiedzieć czego szukać. Do przyszłego roku macie sporo czasu więc małymi kroczkami powinno się to udać poukładać :-)
wocial 5 lutego 2019 16:30 Odpowiedz
gosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
gosiap27 6 lutego 2019 13:32 Odpowiedz
wocialgosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
@wocial dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to już zadatkowaliśmy rejsik i zabieram się za zgłębianie portów na trasie. Czasu co prawda dużo ale już widzę, że po polsku niewiele w temacie. Czy sami organizowaliście doloty i zwiedzanie? My sami, więc każda wskazówka cenna. Jak to wygląda cenowo w portach? Czy po wyjściu bez problemu zorganizuję transport, głównie w Indiach i Sri Lance,? Co warto zwiedzić? Pozdrawiam. Pozdrawiam też tych @greg2014, którzy już muszą się zderzyć z Polską zimą :-) My niestety po powrocie chorzy.
gosiap27 6 lutego 2019 13:57 Odpowiedz
wocialgosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
@wocial dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to już zadatkowaliśmy rejsik i zabieram się za zgłębianie portów na trasie. Czasu co prawda dużo ale już widzę, że po polsku niewiele w temacie. Czy sami organizowaliście doloty i zwiedzanie? My sami, więc każda wskazówka cenna. Jak to wygląda cenowo w portach? Czy po wyjściu bez problemu zorganizuję transport, głównie w Indiach i Sri Lance,? Co warto zwiedzić? Pozdrawiam. Pozdrawiam też tych @greg2014, którzy już muszą się zderzyć z Polską zimą :-) My niestety po powrocie chorzy.
brzemia 7 lutego 2019 08:42 Odpowiedz
Witamy w Polsce ;)Obiecałeś jeszcze cos o statku. Mnie zachwycają kolory w twojej relacji i podbudowała mnie informacja ze te rejony to nie tylko ping-pong show!! Wiekie dzieki i czekam na jakies podsumowanie.Tapniete z telefonu
don-boorak 7 lutego 2019 08:42 Odpowiedz
Cudowne. Wszystko. Dziękuję.
greg2014 7 lutego 2019 08:59 Odpowiedz
@brzemia - na temat statku napisze w podsumowaniu chociaż uprzedzam, że jakaś laurka to nie będzie:-)A kolory w realu wyglądają nieprawdopodobnie. Chciałoby się stać i patrzeć bez końca. Wielu miejscom ciężko zresztą zrobić fotkę - trzeba zwykle poczekać, aż nikt niczego nie będzie zasłaniał. Polecam ten kawałek świata wpisać na listę miejsc do zobaczenia:-)
zzeke 7 lutego 2019 09:51 Odpowiedz
Dziękuję za kolejną rewelacyjną relację! Czekam również na opinię o samym statku. Jakoś nie mogę się przełamać i szukając propozycji na kolejne rejsy, z jakiegoś powodu zawsze omijam Costę. Twoje dotychczasowe relacje ociepliły mi nieco jej wizerunek,ale to chwilowe ocieplenie chyba zniknie po tej recenzji;-) A wracając myślami do Singapuru, utwierdzam się z kolei w przekonaniu,że to ścisła czołówka moich ulubionych miast na świecie. Pozdrowienia!
katka256 7 lutego 2019 18:35 Odpowiedz
Dzięki Tobie, czuję się, jakbym sama widziała te wszystkie miejsca.Jeśli możesz napisz w podsumowaniu +- koszty całości oraz ile wcześniej bukowałeś wszystko.
brzemia 7 lutego 2019 18:36 Odpowiedz
Zanim podsumujesz statek, przeczytałem na seascanner.com : In December 2018 Costa Fortuna is going to be renovated in Singapure before if comes to the Mediterranean.Odnowili?Tapniete z telefonu
greg2014 7 lutego 2019 18:54 Odpowiedz
Tak, statek przeszedł renowację po odebraniu go przez Costę od Chińczyków (pływał przez długi czas na czarterach z chińską obsługą i był w ogóle niedostępny dla europejskich turystów; europejska była wówczas tylko załoga marynarska i kapitan). Renowacja polegała na tym, że statek poszedł na tydzień do stoczni, gdzie przez 24h/dobę pracowało na nim około 1000 ludzi doprowadzając go do standardów Costy. Wyszło im tak sobie, chociaż jakiejś katastrofy nie było. Problem Costa Fortuny to jednak nie tylko kwestia stanu statku jako jednostki pływającej ale drobnych rzeczy związanych z jego funkcjonowaniem. Napiszę o tym jak będę trochę bardziej przytomny :-)
greg2014 8 lutego 2019 17:15 Odpowiedz
Wyprawa zakończona zatem przyszedł jeszcze czas na małe podsumowanie:TrasaW moim przypadku o wyborze tego rejsu zdecydowała wyłącznie trasa. Jeśli chodzi o statek byłem od początku przygotowany na niespodzianki (bardziej negatywne niż pozytywne – dlaczego, o tym dalej). Po powrocie mogę spokojnie powiedzieć, że trasa w pełni odpowiadała temu, czego się spodziewałem – jeśli pod tym względem zdarzyły się jakieś niespodzianki to raczej na plus.W mojej ocenie trasa rejsu była bardzo ciekawa i zróżnicowana jeśli chodzi o to, co można było zobaczyć w poszczególnych miejscach. Być może lokalizacje portów w Laem Chabang oraz Port Klang nie są najszczęśliwsze ale nie można też przesadzać – wbrew wielu opiniom z Internetu wydostanie się z tych portów za rozsądne pieniądze było jak najbardziej możliwe. Ten rejs był sprzedawany w wersji jedno- lub dwutygodniowej. Gdybym miał do wyboru tylko jeden tydzień, w mojej ocenie zdecydowanie lepszy był ten z Malezją na trasie – ale to moje subiektywne zdanie. Malezja w ogóle robi nieporównanie lepsze wrażenie niż Tajlandia. Dosłownie inny świat.Najbardziej mi się podobało na Langkawi i Penangu. Świetna była również statkowa wycieczka do Kuala Lumpur. Kambodża – poza bardzo ciekawą wycieczką do parku narodowego była dla mnie swojego rodzaju szokiem kulturowym. Z kolei Koh Samui w mojej ocenie jest mocno przereklamowane a „zdzieranie” tam z turystów najbardziej rozwinięte porównując ceny obowiązujące w tym miejscu z innymi odwiedzonymi lokalizacjami w Tajlandii. O Phuket w sumie nie wiem co napisać – bardziej ciekawe dla mnie było wnętrze wyspy niż imprezowy Patong. Jeśli to ode mnie by zależało, to lepiej gdyby statek dwa dni spędził na Langkawi albo Penangu niż na Phuket - ale to już luźne spekulacje.Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wyprawa do Bangkoku na jeden dzień ze względu na wielkość miasta to raczej kiepski pomysł. Mi sprzyjał brak korków w dniu, w którym się tam wybrałem ale jednak odległość od portu jest spora i warto o tym pamiętać. Zresztą mogące stanowić alternatywę dla Bangkoku okolice Pattaya (ale już nie sama Pattaya) wbrew obiegowym opiniom potrafią być ciekawe. Świątynię Prawdy w tej okolic uważam za prawdziwą perełkę i absolutne „must see”.StatekWchodząc na statek w Singapurze, w rozmowie z polską rezydentką, z którą znaliśmy się już z innego rejsu powiedziałem wprost, że znając historię statku nie spodziewam się na nim cudów – ale od początku była to dla mnie kwestia drugoplanowana – jak wspomniałem wcześniej kluczowa była trasa rejsu i porty po drodze.Costa Fortuna nie jest statkiem ani nowym ani starym – to jednostka w średnim wieku, jakich po morzach pływa zdecydowana większość. Niestety ale fakt, że przez wiele miesięcy (o ile nie lat-tego już nie pamiętam) pływała ona głównie na czarterach dla chińskich biur podróży, na pewno dobrze jej nie zrobił. Warto wspomnieć, że taki czarter (przynajmniej u Costy) wygląda tak, że operator czarterujący jednostkę wstawia na statek wszystko co widzi pasażer – swoją obsadę hotelu (od szefostwa po stewardów), obsługę baru, cenniki i menu, obsadę kuchni, wszystkie ekipy odpowiedzialne za rozrywkę, animatorów itd. Costa jest odpowiedzialna podczas czarteru jedynie za pilnowanie tego, aby statek pływał i od strony technicznej trzymał się kupy. Niestety ale taka praktyka powoduje dużo większą degradację statku niż normalna eksploatacja przez armatora, którego standardy utrzymania statku są wyższe.Tak jak wspominałem wcześniej, po zakończeniu czarterów statek przeszedł renowację ale powiedzmy sobie szczerze: naprawiono to, co było w najgorszym stanie a poza tym to głównie „pomalowano trawę na zielono”. Nie da się w tydzień zrobić czegoś, co wymaga kilka razy dłuższego czasu. Zresztą prace renowacyjne na statku na różnych odcinkach trwały cały czas podczas naszego rejsu – np. w czasie postoju w portach wymieniano fragmentami płytki w Grand Barze, poręcze na schodach czy wykładziny w niektórych miejscach. Jak dla mnie statek odstaje nadal od standardu Costy – ale sam jego wygląd wcale nie jest jakiś problematyczny. Dużo bardziej mnie drażniła (chociaż chciałoby się powiedzieć dosadniej) cała masa drobnych rzeczy, na które być może zwracałem uwagę dlatego, że mam porównanie z innymi statkami Costy i tym jak one funkcjonują. Obsługa statku w wielu miejscach jest niestety niezgrana, nie do końca przeszkolona i porusza się po nim niepewnie. Z kolei szefostwo hotelu, które powinno być odpowiedzialne za wdrażanie i utrzymanie standardów jakości robi niewiele, żeby dorównać do standardu Costy – co moim zdaniem jest konieczne, ponieważ statek wkrótce wraca do Europy.Jakie rzeczy mam na myśli: wyłączenie głównego basenu z powodu gruntownego czyszczenia podczas dnia na morzu – tak jakby nie można tego było zrobić dzień wcześniej/później, gdy statek stał w porcie i większość pasażerów i tak była na zewnątrz. Także basen rufowy przez ostatnie 2 dni był wyłączony bo w jego okolicy coś wymieniano i w związku z tym ogrodzono go taśmami. W bufecie praktycznie nie było w ogóle owoców z tego rejonu i co wkurzało najbardziej - praktycznie codziennie połowa automatów do wody (różnych w różnych dniach) była nieczynna – można to było zgłaszać w nieskończoność. Od wielu osób na nietypowe pytania najłatwiej było usłyszeć odpowiedź, że coś jest niemożliwe, chociaż wiedziałem, że to nieprawda – i dopiero drążenie powodowało, że niemożliwe nagle stawało się możliwe. Trudno mi także zrozumieć dlaczego w trakcie rejsu Costa wysłała mi wiadomość o zmianie trasy mailem zamiast przekazać ją do kabiny (przecież mogłem nie odbierać maili). Pomijam już kwestie kuriozalne jak np. podwójne naliczenie rachunku w pizzerii. I całkowite drobnostki – jak brak tradycyjnego tabla z zdjęciami kapitana oraz oficerów (może się wstydzili), brak możliwości zakupu przyszłych rejsów na statku (z tym spotkałem się pierwszy raz na statku Costy), wydrukowane ceny na biletach na wycieczki niezgodne z informacją z katalogu wycieczek, trudny do zrozumienia wielodniowy chaos przy próbie zmiany stolika w restauracji czy zlikwidowanie najspokojniejszego miejsca na statku czyli biblioteki (jest tam obecnie biuro osoby odpowiedzialnej za Costa Club – swoją drogą człowiek był biedny bo ciągle stała do niego kolejka ludzi z różnego rodzaju utyskiwaniami). Wszystkie te rzeczy to drobnostki jednak ich natężenie na Costa Fortuna było zatrważająco duże. To moje drugie doświadczenie ze statkiem, który niewiele wcześniej pływał na czarterach z biurami podróży i drugie negatywne. Podsumowując: Costa Fortuna w moim odbiorze w konkurencji „najgorszy statek, na jakim byłem” zajęła mało chwalebne drugie miejsce – i zadecydował o tym w dużo większym stopniu chaos organizacyjny i niezgranie/brak odpowiedniego przeszkolenia załogi niż jej ogólny wygląd i wrażenia estetyczne. Gdyby chodziło tylko o te drugie, na pewno nie „wylądowałaby” tak nisko. I żadnym pocieszeniem nie jest, że byłem na jeszcze gorszym statku (też zresztą z czarterową historią).Dla mnie jest to cenna wskazówka, że jeśli kiedyś Costa zdecyduje się na wycofanie pływających w Azji od wielu lat na czarterach (głównie dla chińskich biur podróży) dwóch innych statków: Costa Serena i Costa Atlantica – aby trzymać się od nich z daleka. Mam również bardzo duże obawy o jeden z najmniejszych a zarazem najładniejszych i najwygodniejszych (kiedyś) moim zdaniem statków Costy: Costa NeoRomantica, która od dłuższego czasu bazuje w Japonii i bardzo dużą część czasu również pływa na czarterach. Teraz pomimo, że wspominam ten statek bardzo pozytywnie, pewnie będę się bał na niego wybrać…PrzygotowaniaTen rejs jak mało który pokazał mi również, że aby jak najbardziej efektywnie spędzić czas w poszczególnych potach kluczowe jest wcześniejsze przeprowadzenie rozpoznania – szczególnie pod kątem możliwości transportowych oraz atrakcji do zobaczenia. To moja wskazówka dla wszystkich, którzy będą wybierali się w ten region – być może moja relacja będzie w tym mogła być jakimś wsparciem.Ważną sprawą jest posiadanie mobilnego dostępu do Internetu, zainstalowanie przed rejsem odpowiednich aplikacji do korzystania z taksówek itd. – bez tego nie ma w ogóle mowy o jakimś budżetowym przemieszczaniu się na miejscu.Bardzo dobrze we wszystkich miejscach, w których byliśmy spisywała się aplikacja MAPS.ME i mapy off-line. Uważam, że bez nich w wielu miejscach ogarnięcie się zajęłoby mi znacznie więcej czasu.KosztyRejs rezerwowałem w maju 2018 roku. Za rejs w wersji 2-tygodniowej w kabinie wewnętrznej premium z uwzględnieniem dopłaty do jedynki zapłaciłem ok. 860 EUR (gdyby w kabinie były 2 osoby, koszt wyniósłby ok. 705 EUR/os.). W cenie otrzymałem pakiet napojów Brindiamo ważny w restauracjach i wszystkich barach.Przelot na pokładzie PLL LOT na trochę dziwnej trasie KRK-WAW-SIN-WAW-LHR kosztował mnie ok. 1900 zł, przy czym jak wspominałem wcześniej, ostatniego odcinka z Warszawy do Londynu nie wykorzystałem.Hotele w Singapurze przed i po rejsie rezerwowałem z wykorzystaniem punktów w programie lojalnościowym Accora z niewielkimi dopłatami.Koszt wizy do Kambodży pobrany na statku wyniósł 33,45 EUR.Cztery wycieczki zakupione na statku (Kambodża, Bangkok, Langkawi i Kuala Lumpur) kosztowały ok. 357 EUR ale ponieważ otrzymałem od Costy 325 EUR z różnych tytułów, zapłaciłem za nie tylko różnicę (32 EUR).Do tego należy jeszcze wspomnieć o obowiązkowej opłacie service chargé, zwanej dawniej „napiwkami” w wysokości 10 EUR/noc czyli 140 EUR.Komunikacja w Singapurze (metro, autobusy) kosztowała mnie w sumie ok. 20 SGD za 5 dni (z uwzględnieniem dnia przylotu i odlotu). Korzystałem tutaj z normalnej karty EZ Link i naprawdę sobie nie żałowałem. Moje doświadczenie pokazuje, że przy takim stylu zwiedzania jak mój, kupno nielimitowanych biletów turystycznych nie ma najmniejszego sensu. Przy tej ilości przejazdów nie opłaca się moim zdaniem korzystać z biletów jednorazowych w metrze (tzw. Standard Ticket) – wychodzą znacznie drożej.Jeśli chodzi o inne koszty, które poniosłem w poszczególnych portach starałem się o nich pisać na bieżąco w relacji. Chyba o niczym istotnym nie zapomniałem…Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania, pytajcie śmiało:-) Jednocześnie chciałbym podziękować wszystkim śledzącym relację, którzy towarzyszyli mi na trasie i dotrwali aż do tego miejsca:-) Dziękuję :-)