Zima za pasem, zatem czas zacząć szukać cieplejszych rewirów.
Rok temu taką ucieczką od zimna była dla mnie wyprawa na Karaiby. Tamten transatlantyk ciągnął się ponad 3 tygodnie. Relację z niego można znaleźć tutaj: transatlantykiem-na-karaiby,219,135647
W tym roku na tapecie też będzie transatlantyk. Dla odmiany popłynę do Ameryki Południowej. Początek w Marsylii, koniec w Buenos Aires. Co ciekawe statek będzie ten sam co rok temu – ale to czysty przypadek. Jakoś mam szczęście do Costa Pacifica – to będzie już mój czwarty rejs na jego pokładzie. Do dotychczasowych 45-u dni spędzonych na jego pokładzie dojdzie kolejnych prawie 20
:-)
Odliczanie się już zaczęło:
Początek za niespełna dwa dni – w najbliższą niedzielę.
Ten rejs będzie miał charakter wyjątkowo plażingowy. Traktuję go zresztą jako wstęp do drugiej części wycieczki – z Buenos Aires na wybrzeże Pacyfiku a później do Santiago. Coś jakby bardzo długi lot w pierwszej klasie do Buenos…chociaż zapewne mój przeszło 2-tygodniowy rejs kosztował taniej lub w przybliżeniu tyle, ile wynosi cena takiego lotu. Taki paradoks…
Jeśli chodzi o sam rejs, we wszystkich portach po drodze miałem okazję już być, więc nie planuję żadnych hardcorowych wyzwań – trochę spacerków, trochę lenistwa, trochę zwiedzania. Ma być spokojnie i bez nerwów.
Trasa samego rejsu wygląda następująco:
A to plan dzienny:
Dni na morzu będzie od groma ale dokładnie o to mi chodziło. Postoje w portach traktuję jako wisienki na torcie. Nie są jakieś szczególnie długie (chociaż z doświadczenia zakładam, że w Recife w realu będziemy cały dzień a nie tak jak jest to widoczne w powyższej rozpisce). Ale w końcu miało być leniwie
:-)
Po zakończeniu rejsu planuję zostać 2 dni w Buenos, po czym rozpocząć drugą część wycieczki:
Na trasie pojawi się najpierw Mendoza, później przejazd autobusem przez Andy do Santiago a stamtąd do Valparaiso, gdzie planuję spędzić 3 dni. Tak samo leniwie jak cały wyjazd. Do Europy wracam z Santiago. Zakładam, że do czasu mojego pobytu skończą się niepokoje w Chile (już chyba jest spokojniej) – gdyby jednak trwały nie wykluczam jakiejś modyfikacji trasy.
Tymczasem w trochę pokręcony sposób dotarłem do Marsylii. Dzisiejszy dzień spędziłem w sporej części w Aix-en-Provence – klimatycznym miasteczku będącym jak mówią przewodniki kwintesencją Prowansji. Napiszę o tym kilka zdań w jednym z kolejnych postów jak ogarnę sytuację ze zdjęciami. Ponieważ Marsylię miałem okazję widzieć już wielokrotnie, dla odmiany jutro wybieram się do Awinionu. W niedzielę przyjdzie czas na zameldowanie się na statku i rozpoczęcie właściwej części wycieczki, a przynajmniej jej pierwszej części.
Wszystkich zainteresowanych tradycyjnie zapraszam za pokład
:-)@tropikey - co do czytania się nie wypowiadam. Mogę tylko powiedzieć, że ja na pewno spędzę dużo czasu w ciągu najbliższych tygodni w jakimś baseniku z dużą ilością bąbelków
:-)@Pabloo - no jakoś ja z tymi rejsami tak już mam...
:-) Ale pojawiają się coraz częściej inne relacje - np. spod pióra @brzemia więc nie czuję się tak zupełnie osamotniony:-)
Jeśli chodzi o koszt samego rejsu to wyniósł on ok. 870 EUR z dopłatą za 1 osobę w kabinie (bez dopłaty byłoby to ok. 690-700 EUR/osobę). Standardowa kabina wewnętrzna w taryfie premium komfort z wliczonym pakietem napojów. Od Costy z różnych tytułów dostałem 275 EUR na wydatki na statku, które na pewno się nie zmarnują
:-) Poza napiwkami (10 EUR/noc) nie sądzę, abym cokolwiek dopłacał w trakcie rejsu.@brzemia i @michzak - wielkie dzięki:-)
@michzak - rezerwację zakładałem i ustalałem wszystkie szczegóły na jednym z poprzednich rejsów, bezpośrednio na statku. Obsługę serwisową zapewniało polskie biuro, z którym współpracuję od lat (konsultant ze statku przekazał wszystkie dane do Polski i kwestie dot. płatności wg ustalonych stawek załatwiałem już na miejscu).Co prawda dopiero blady świt ale czas na wycieczkę do Awinionu. Szybki spacerek i melduję się na dworcu St. Charles:
Do Awinionu z Marsylii najłatwiej dostać się pociągiem-w wersji regionalnej lub TGV z przesiadką. Co ciekawe ten drugi jest tańszy i dwa razy szybszy:
Trzeba tylko uważać na pociągi OUIGO, na które trzeba się stawić na peronie najpóźniej na 30 minut przed odjazdem. Po co nie wiem, podobnie jak nie wiem co się dzieje w przypadku spóźnienia. Może zobaczę z powrotem bo wracam akurat czymś takim.
Tymczasem maszyna już czeka:
@makdeb - rok temu na Atlantyku zasięg był to i teraz pewnie będzie:-) Wolno ale działa. Ze względu na ograniczenia pakietu będę pewnie tylko wrzucał mniejsze zdjęcia.
PS. Pałac papieski w Awinion robi niesamowite wrażenie. Wieczorem wrzucę więcej fotek.
makdeb napisał:
Zdjęcia z pierwszego posta się nie ładują. Myślisz, że zasięg na oceanie pozwoli na wrzucanie postów live?
;)
A teraz je widać? Rano poprawiłem linki.@brzemia - z tymi pionowymi fotkami chyba nie radzi sobie tapatalk. Poprawię to później z kompa a na przyszłość faktycznie nie ma sensu wrzucać ich z tapatalka. Jak już to z komputera.
Bardziej mnie zastanawiają te niewidoczne fotki z pierwszego posta. Są zlinkowane do albumu na gmail jak robiłem to zawsze i nigdy nie było problemów. Dobrze, że wyszło to teraz-musze się z tym trochę podoktoryzowac:-)
Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu TapatalkaPodróż do Awinionu minęła tak sprawnie jak można to sobie wyobrazić. Pociąg jechał na trasie aż do Frankfurtu, było czyściutko i komfortowo. Po wyjeździe z Marsylii kierownik pociągu poinformował w trzech językach, że ze względu na kiepskie warunki pogodowe, prędkość na odcinku między Awinionem a Strasburgiem musi być ograniczona do 230 km/godz. i bardzo przepraszał za 10 minutowe opóźnienie, jakie z tego powodu może wystąpić na koniec trasy – z nadzieją, że uda się je nadrobić. Niby normalne a jednocześnie trochę zabawne z naszej perspektywy – szczególnie, kiedy porównam to z ponad 2-godzinnym opóźnieniem jakie zaliczyłem kilka tygodni temu na nieporównanie krótszym odcinku z Wrocławia do Krakowa
:-)
Pociągi TGV nie wjeżdżają na główny dworzec kolejowy Awinionu a na dedykowaną dla nich stację Avignon TGV położoną na obrzeżach miasta. Można się stąd dostać do centrum zwykłym pociągiem regionalnym (zajmuje to 5 minut) kursującym ze sporą częstotliwością.
Kierownik pociągu miał niestety rację – w trakcie bardzo krótkiej podróży pogoda faktycznie zmieniła się drastycznie. W Marsylii rano było ok. 10 stopni, w Awinion 10 stopni mniej i co gorsza tą zimową aurę potęgowała gęsta mgła.
Po wyjściu z dworca pojawił się pierwszy średniowieczny widoczek – stare mury miejskie, których zachowało się całkiem sporo (ok. 4-5 km):
Mury jak to mury – wyglądają majestatycznie chociaż w realu nie stanowiły one specjalnej bariery dla potencjalnych wrogów. Bardziej ograniczały i pozwalały kontrolować ruch do/z miasta a od strony Rodanu pełniły rolę wałów przeciwpowodziowych:
Spacerując wzdłuż murów można co kilkaset metrów zobaczyć lepiej lub gorzej zachowaną bramę miejską:
Najważniejszym obiektem w Awinionie jest pałac papieski będący największą zachowaną budowlą gotycką w Europie. Od frontu wygląda on jak prawdziwa twierdza:
Z pozostałych stron również ma podobny charakter. Tak wyglądał od przeciwnej strony kilka godzin później, gdy mgła na szczęście ustąpiła:
W pałacu w Awinionie, w tzw. okresie niewoli awiniońskiej (XIV wiek) rezydowało w sumie dziewięciu papieży. Ich wizerunki można spotkać w kilku miejscach w pałacu oraz poza nim:
Do tego należy doliczyć kilku antypapieży oraz całkiem spory dwór jednych i drugich. Pałac pozostał zresztą własnością papieży aż do czasów rewolucji francuskiej.
Sam pałac jest niezłym labiryntem pomieszczeń o różnym charakterze. Bilet wstępu w wersji łączonej ze zwiedzaniem mostu św. Benezeta (to oficjalna nazwa mostu znanego po prostu jako most w Awinion) kosztuje 14,5 EUR. Cena obejmuje audiobook (brak języka polskiego), z którego skorzystanie mogę spokojnie polecić. Po pierwsze jest w całości automatyczny, prowadzi za rączkę od pomieszczenia do pomieszczenia pełniąc funkcję nawigacji. Po drugie omówienia poszczególnych punktów trasy są ciekawe i nie przeładowane niepotrzebnymi informacjami. A co najważniejsze, po trzecie – ma on formę tabletu, który umożliwia zobaczenie w wielu pomieszczeniach jak wyglądały one wg historyków w przeszłości. Wystarczy tablet skierować na jakąś ścianę czy część pomieszczenia, aby zobaczyć historyczne freski oraz wystrój sal. Naprawdę świetnie zrobiony przewodnik.
Wycieczka rozpoczyna się na jednym z dziedzińców wewnętrznych:
Niestety historia z pałacem obeszła się dość okrutnie. Po okresie rewolucji francuskiej obiekt przez jakiś czas nie miał pana, później zaczęto traktować go jak magazyn budulca na różne potrzeby, adoptować jego pomieszczenia na koszary itd. Większość wyposażenia oraz ozdób (szczególnie malowideł i fresków) została bezpowrotnie zniszczona. Z tego powodu podczas zwiedzania można odnieść wrażenie, jakby przed chwilą wyniesiono z pomieszczeń prawie całe wyposażenie a ze ścian skuto tynki, pozdejmowano ozdoby itd.:
Na szczęście wspomniany przewodnik audioguide pozwala przynajmniej w części zrekompensować te braki.
Aby sobie uświadomić w jakim stanie był pałac jeszcze kilkadziesiąt lat temu wystarczy wizyta w jednym z pomieszczeń przylegającego do Sali konsystorskiej:
W salach pałacu prezentowane są również płyty nagrobne papieży oraz liczne posągi władców, które w mniejszym lub większym stopniu są związane z historią pałacu lub Awinionu:
W niektórych pomieszczeniach udało się odtworzyć częściowo oryginalne freski:
Zainteresowani mogą odwiedzić również taras zewnętrzny położony od strony frontowej pałacu:
Roztacza się z niego imponujący widok na katedrę Notre Dame des Doms, której wieża zwieńczona jest złoconym posągiem Madonny:
…a także na samo miasto:
Wizyta w pałacu zajęła mi około 2 godziny i były to naprawdę bardzo dobrze wydane pieniądze. Spokojnie polecam to miejsce każdemu, a obowiązkowo tym, którzy interesują się historią.
W osobnym poście napiszę jeszcze kilka słów o pozostałych atrakcjach Awinionu.
PS. Poprawiłem wszystkie linki do zdjęć. Gdyby coś jeszcze było niewidoczne, mam prośbę o informację.Pałac papieski robi wrażenie ale w popularnym odbiorze w Awinionie od pałacu zdecydowanie bardziej popularny jest słynny most czyli most św. Benezeta przerzucony przez rzekę Rodan.
Dzisiaj można zobaczyć tylko to, co pozostało ze mostu z XII wieku. Z pierwotnych 22-óch do dziś przetrwało zaledwie 4 łukowe przęsła.
Wejście na most jest możliwe z poziomu murów miejskich od strony Rodanu:
Najlepiej kupić bilet łączony (pałac papieski + most). Co ciekawe na samym moście dostępny jest przewodnik audio z wersją w języku polskim (w pałacu jej nie ma).
Sam most pierwotnie był trochę poskręcany i mówiąc szczerze mało praktyczny – jego szerokość nie pozwalała na przeprawę wozów ani karet. Mogli się nim przemieszczać wyłącznie piesi lub jeźdźcy:
Most w obecnej wersji kończy się bardzo szybko przy czym nie należy się sugerować odległością od widocznego z tej „końcówki” drugiego brzegu. Brzeg widoczny z mostu to tylko jedna z wysp. Sam most miał pierwotnie ponad 900 metrów długości i przechodził przez 3 wyspy:
Lepiej widać most z góry – z parku położonego obok katedry. Przy okazji można przyjrzeć się murom obronnym oraz wieży św. Filipa (widoczna na zdjęciu w głębi), która kiedyś stanowiła drugi z przyczółków mostu:
Przy okazji warto rzucić okiem na sam Rodan z panoramą zaśnieżonych Alp w głębi:
Niejako w „bonusie” dostajemy widok na twierdzę Saint-Andre położoną po przeciwnej stronie Rodanu:
Jeśli chodzi o moje wrażenia to powiem krótko: co prawda most należy do gatunku dziwnych i niepraktycznych ale biorąc pod uwagę kiedy go zbudowano budzi jednak szacunek. Może za sprawą przenikliwego zimna nie poczułem w tym miejscu nic nadzwyczajnego nad czym zachwycają się artyści ze wszystkich stron świata – ale trudno. Bez względu na wszystko miejsce warto zobaczyć. Polecam w szczególności widoki z góry – z dostępnego bez żadnych opłat parku położonego obok katedry.W ramach uzupełnienia relacji z Awinion jeszcze kilka fotek.
W Awinon jako mieście papieskim nie mogło zabraknąć kościołów. Jest ich tam po prostu mnóstwo. Dzisiaj wiele z nich nie pełni żadnej funkcji sakralnej (usunięto nawet krzyże) lub pełni ją w minimalnym zakresie (odprawiana jest w nich jedna msza na tydzień lub nawet miesiąc).
Najważniejszą ze świątyń jest wspomniana wcześniej katedra. Położona w bezpośrednim sąsiedztwie pałacu papieskiego i zwieńczona pozłacaną figurą Madonny jest niemożliwa wręcz do pominięcia:
Po sąsiedzku można zobaczyć „mały pałac” (Petiit Palais), w którym obecnie zlokalizowana jest wystawa malarstwa artystów-prymitywistów:
Katedra pełni nadal funkcje religijną w odróżnieniu od kolejnych świątyń, wśród których warto wymienić kościół St. Marial:
…oraz Chapelle de l'Oratoire :
Warto się zapuścić w boczne uliczki Awinion. Szczególnie ciekawa jest Rue des Teinturiers. Zaczyna się starym, zamkniętym na cztery spusty klasztorem, którego znakiem rozpoznawczym jest rozpadająca się dzwonnica:
W bezpośrednim sąsiedztwie można zobaczyć również pozostałości dawnej szkoły dla dziewcząt:
…a nieco dalej dawny klasztor ojców celestynów-aktualnie dosłownie zabity dechami, ze zdemontowanym krzyżem, ogołoconą dzwonnicą i niekompletnymi witrażami:
Wspominając o Rue des Teinturiers warto dodać, że kiedyś było tam zlokalizowane 23 młyny wodne. Do dziś zachowały się tylko trzy kompletne (koła się kręcą, czy młyny działają wątpię):
…oraz kilka mniej lub bardziej niekompletnych:
Zresztą sama uliczka Rue des Teinturiers robi klimatyczne wrażenie:
@tropikey - co do czytania się nie wypowiadam. Mogę tylko powiedzieć, że ja na pewno spędzę dużo czasu w ciągu najbliższych tygodni w jakimś baseniku z dużą ilością bąbelków
:-)
No i znowu siadamy do Twoich podróży zazdroszcząc przygody.
8-) greg2014 napisał:Coś jakby bardzo długi lot w pierwszej klasie do Buenos…chociaż zapewne mój przeszło 2-tygodniowy rejs kosztował taniej lub w przybliżeniu tyle, ile wynosi cena takiego lotu. Taki paradoks…To pochwal się jaki tym razem koszt
;) greg2014 napisał:Wszystkich zainteresowanych tradycyjnie zapraszam za pokład
:-)Płyniemy i czekamy na resztę.
@Pabloo - no jakoś ja z tymi rejsami tak już mam...
:-) Ale pojawiają się coraz częściej inne relacje - np. spod pióra @brzemia więc nie czuję się tak zupełnie osamotniony:-)Jeśli chodzi o koszt samego rejsu to wyniósł on ok. 870 EUR z dopłatą za 1 osobę w kabinie (bez dopłaty byłoby to ok. 690-700 EUR). Standardowa kabina wewnętrzna w taryfie premium komfort z wliczonym pakietem napojów. Od Costy z różnych tytułów dostałem 275 EUR na wydatki na statku, które na pewno się nie zmarnują
:-) Poza napiwkami (10 EUR/noc) nie sądzę, abym cokolwiek dopłacał w trakcie rejsu.
@michzak - rezerwację zakładałem i ustalałem wszystkie szczegóły na jednym z poprzednich rejsów, bezpośrednio na statku. Obsługę serwisową zapewniało polskie biuro, z którym współpracuję od lat (konsultant ze statku przekazał wszystkie dane do Polski i kwestie dot. płatności wg ustalonych stawek załatwiałem już na miejscu).
Zasieg na statku będzie. Statek ma net satelitarny ktory puszczany jest przez wifi dla padazerów. @greg2014 oczywiscie zawyża poziom, nie dosc ze na środku oceanu to jeszcze live !!!!Zniechecasz do starych, nudnych, tradycyjnych relacji po powrocie....Tapniete z telefonu
@brzemia - z tymi pionowymi fotkami chyba nie radzi sobie tapatalk. Poprawię to później z kompa a na przyszłość faktycznie nie ma sensu wrzucać ich z tapatalka. Jak już to z komputera.Bardziej mnie zastanawiają te niewidoczne fotki z pierwszego posta. Są zlinkowane do albumu na gmail jak robiłem to zawsze i nigdy nie było problemów. Dobrze, że wyszło to teraz-musze się z tym trochę podoktoryzowac:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Pisałeś juz kiedys o tym, ale warto odswiezyc info. Napisz jak wyglada procedura nadawania bagażu z domu. Przy lotach lowcost jest to bardzo cenna wiedza. Ps. Ważyleś sie przed wyjazdem? (mala uszczypliwosc w sprawie bufetu)
;)Tapniete z telefonu
@brzemia - bagaż nadaję w ramach jednego z przywilejów w ramach Costa Club więc mnie to nic nie kosztuje. Costa współpracuje z Bagexpress (szczegóły: https://www.bagexpress.eu/en/), którzy z kolei korzystają głównie z UPS. Oni świadczą te usługi komercyjnie ale obawiam się, że zapłata lowcostowi i targanie bagażu ze sobą wyjdzie taniej
:-) No chyba, że chce się nadać 32kg
:-)Co do wagi to mniej więcej panuję nad sytuacją ale rejs jest dla mnie podwójnym wyzwaniem. Po pierwsze ze względu na to, że kuchnia na statku generalnie jest dobra i człowiek sobie nie folguje. Na szczęście mam hamulec - jestem niespełna 2 miesiące po operacji i mam pewne ograniczenia co do diety więc na pewno nie będę szalał
:-) Ale przy tak długim rejsie standardem jest, że człowieka wraca więcej niż wyjeżdża
:-)
-- 17 Lis 2019 17:01 -- @cart - dobrze wiedzieć:-)Mam nadzieję, że się spotkamy wcześniej niż ostatniego dnia:-) -- 17 Lis 2019 17:01 -- @cart - dobrze wiedzieć:-)Mam nadzieję, że się spotkamy wcześniej niż ostatniego dnia:-)
@YeahBunny - poprawiłem ponownie linki, mam nadzieję, że teraz będzie OK. Generalnie hosting zdjęć na gmailu wariuję i raz je widać, raz nie widać. Innym razem widać w przeglądarce, nie widać w tapataku...Zmieniłem przeglądarkę, z której pobieram linki do fotek na gmailu. Mam nadzieję, że problem się skończy bo teraz to jeszcze jestem w stanie podmieniać linki ale przy bardziej ograniczonych możliwościach co do neta, może to być niezła zabawa.
Ja jestem ciekawy co ta Barcelona zrobilaby bez turystów. Wg mnie glupie gadanie, cale miasto zyje z turystow i teraz wiele im przeszkadzaja. Nie zrobia test. Zakaz przyjazdu przez miesiąc i zobaczymy czy będą tacy madrzy.... Tapniete z telefonu
Kapitan z każdym się przywitał przy wejściu i zamienił umowne dwa zdania ale spicza żadnego nie wygłosił. Rok temu był znacznie lepszy.To było spotkanie dla gości z apartamentów i z najwyższymi statusami w Costa Club, wyczytywanie osób z najwyższymi osiągami podrozniczymi będzie na ogólnym spotkaniu w teatrze ale nie wiem czy na nie pójdę. Zależy kiedy je zorganizują. Podobnie jak losowanie nagród.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@brzemia - to chyba z powodu tego makaronu
:-) Poczułem głód i z tego wszystkiego zapomniałem udostępnić folder. Mam nadzieję, że teraz już będzie OK. Tapatalk niestety póki co nie chce współpracować ze statkową siecią. Może się polubią później
:-)
Powiedz mi proszę jak Tobie udaje się nawiązywać kontakt z polakami i załogą i pozyskiwać takie informacje?Ja zazwyczaj przypadkowo dowiaduję się ze ktoś z Pl gdy słyszę rozmowy obok, ewentualnie przy stoliku mamy rokadow przydzielonych.Nie zebym specjalnie szukał rodaków, wole szkolić jezyk i doświadczenia obcojezyczne, ale ilosc pozyskanych informacji przez Ciebie w kilka godzin po wyplynieciu jest spora.A moze ty jesteś tajemniczym klientem? I testujesz rejsy?
;)Tapniete z telefonu
Pana Marcina poznałem przed spotkaniem z kapitanem. Stał w całej kapitańskiej świcie i witał się z każdym wchodzącym. Wieczorem on z kolei mnie zaczepił po teatrze i tak trafiliśmy do baru:-) Podobnie z panią Kamilą w wellness - poszedłem się wysaunować i akurat ona dawała mi w recepcji bransoletkę do drzwi. Przy okazji od niej dowiedziałem się o mechaniku z Polski. Zresztą każdy ma identyfikator z nazwą kraju, z którego pochodzi więc trudno nie zauważyć „Poland” jak z kimś rozmawiasz.A barmani i kelnerzy sami nawiązują kontakt jak coś zamawiasz w barze czy jesteś w restauracji. I zawsze można z nimi pogadać.O liczbę Polaków czy innej interesującej nacji z kolei najłatwiej spytać w recepcji. Akurat wyjaśniałem sprawę kredytu od Costy więc zadałem recepcjonistce jedno pytanie więcej
:-)I tak jakoś to leci:-) Koniec języka za przewodnika:-)
Pilnuję się póki co dzielnie:-) Niektóre rzeczy mam i tak na liście zakazów więc jem je tylko oczami. Ale akurat owoców morza na nie nie ma więc zachowując umiar mogłem popróbować.Co do internetu to jest wolno ale stabilnie. Lepiej niż rok temu. Zapewne technika też poszła do przodu ale moim zdaniem duże znaczenie wtedy miała obecność bardzo dużej liczby dzieci i nastolatków korzystających z pakietu społecznościowego (FB, twitery, komunikatory itp.), który nie ma limitów i jest najrozsądniejszy cenowo. W efekcie jak wszyscy zaczęli intensywnie korzystać to łącze przez dużą część czasu było skutecznie zapchane. Teraz pod tym względem jest znacznie lepiej.
No jak to, oczywiście, że będzie - występ @greg2014 w finale oceanicznego Voice'a
:DA tak na serio, brałeś kiedyś aktywny udział w tego typu atrakcjach na pokładzie? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
@brzemia - tak, jutro jest planowana impreza równikowa. Ma być Neptun ze świąt, chrzest morski, okolicznościowy bufet i pewnie coś tam jeszcze. Wrzucę parę fotek i krótki komentarz.@tropikey - poza udziałem w jakichś quizach, głównie kibicuję. Zabawa często jest przy tym przednia. Akurat mam trochę samokrytyki i wiem, że śpiewać nie każdy może:-)Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@brzemia - na pewno chodzi o podatki. To jest traktowane jako usługa a na morzu pewnie np. VAT liczy się inaczej jeśli w ogóle. Co do długości to zgoda ale to chyba nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem:-) Zresztą chodziło mi głównie o żenujące argumenty i to, że w ten sposób można łatwo zrobić krzywdę stewardom, kelnerom czy barmanom.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Przyklad z USA nie zawsze popłaca...Ale tam także potrafił przydażyć mi się short na 20-30% .Oczywiście na następnym rejsie była taka sama górka więc niby wszystko wychodziło na 0 , ale raz , że niesmak zawsze zostawał , a dwa , że system napiwków był jednym z powodów , który przyczynił sie do tego , że zrezygnowałem z tej pracy.
Aaaaa, rzeczywiście piękna wyspa. Bardzo mi się tam podobało. Przewinęła się zresztą ze dwa razy w moich relacjach.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@greg2014 zazdraszam kolejnej wyprawy [emoji106]Czytałem również podczas wyjazdu i czerpałem z informacji z Twoich poprzednich relacji...Pozdrawiam i śledzę również.Wracając niedzielnym wieczornym lotem z Gwadelupy dało się słyszeć sporo polskiej mowy.... @samaki9 jeśli wracałeś Levelem to gdzieś się pewnie minęliśmy ...
@samaki9 w Levelu wracało sporo rodaków...Wasz 747 stał gate obok naszego, jak zauważył @greg2014 Gwadelupa zyskała na popularności wśród Polaków. My tylko 1 dnia podczas tygodniowego pobytu nie spotkaliśmy naszych...
"Wyprowadzanie psow na spacer" to jeden z wielu tutejszych "zawodow" ...funkcjonuje to we wszystkich miastach i miasteczkach ...przyjemnie z pozytecznym ....
Właśnie przeczytałem, że dzisiaj Norwegian sprzedał swoją argentyńską spółkę konkurencji - przewoźnikowi JetSmart Airlines. Ponieważ umowa weszła w życie dzisiaj, wygląda na to, że załapałem się na jeden z ostatnich lotów pod rządami europejskiego właściciela.
greg2014 napisał:Niestety tutaj za wiele nie zobaczyłem. Co prawda 30 minut później była zaplanowana wycieczka ale wyłącznie w języku hiszpańskim.Po mojej wrześniowej wizycie w Concha y Toro koło Santiago, a w zasadzie po spożytych tam trunkach, zacząłem władać hiszpańskim, niczym matador
:DWysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
To są zdjęcia z jednego dnia, czy z dwóch różnych? Pytam, bo na niektórych jest piękne, bezchmurne niebo, a na innych gęsta pierzyna obłoków. Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
@tropikey - zasadniczo fotki są z jednego dnia. W ostatnim mailu tylko fotki małej demonstracji i odpływającego statku są z wtorku, pozostałe z poniedziałku. Pogoda w Valpo jest specyficzna. Rano jest zimno, chmury i mgła. We wtorek była nawet krótka mżawka. W ciągu dnia robi się pięknie i bezchmurnie, z temperaturą ponad 25st. A wieczór znów jest zimny. To pewnie kwestia zimnego prądu morskiego. Tak samo było i w poniedziałek i we wtorek.
No właśnie to do mnie dociera. Trochę się odzwyczaiłem. W Valpo zimne poranki nie oznaczały raczej mniej niż 10st:-) Może w Berlinie będzie cieplej to zaliczę szok termiczny na raty:-)
Rok temu taką ucieczką od zimna była dla mnie wyprawa na Karaiby. Tamten transatlantyk ciągnął się ponad 3 tygodnie. Relację z niego można znaleźć tutaj: transatlantykiem-na-karaiby,219,135647
W tym roku na tapecie też będzie transatlantyk. Dla odmiany popłynę do Ameryki Południowej. Początek w Marsylii, koniec w Buenos Aires. Co ciekawe statek będzie ten sam co rok temu – ale to czysty przypadek. Jakoś mam szczęście do Costa Pacifica – to będzie już mój czwarty rejs na jego pokładzie. Do dotychczasowych 45-u dni spędzonych na jego pokładzie dojdzie kolejnych prawie 20 :-)
Odliczanie się już zaczęło:
Początek za niespełna dwa dni – w najbliższą niedzielę.
Ten rejs będzie miał charakter wyjątkowo plażingowy. Traktuję go zresztą jako wstęp do drugiej części wycieczki – z Buenos Aires na wybrzeże Pacyfiku a później do Santiago. Coś jakby bardzo długi lot w pierwszej klasie do Buenos…chociaż zapewne mój przeszło 2-tygodniowy rejs kosztował taniej lub w przybliżeniu tyle, ile wynosi cena takiego lotu. Taki paradoks…
Jeśli chodzi o sam rejs, we wszystkich portach po drodze miałem okazję już być, więc nie planuję żadnych hardcorowych wyzwań – trochę spacerków, trochę lenistwa, trochę zwiedzania. Ma być spokojnie i bez nerwów.
Trasa samego rejsu wygląda następująco:
A to plan dzienny:
Dni na morzu będzie od groma ale dokładnie o to mi chodziło. Postoje w portach traktuję jako wisienki na torcie. Nie są jakieś szczególnie długie (chociaż z doświadczenia zakładam, że w Recife w realu będziemy cały dzień a nie tak jak jest to widoczne w powyższej rozpisce). Ale w końcu miało być leniwie :-)
Po zakończeniu rejsu planuję zostać 2 dni w Buenos, po czym rozpocząć drugą część wycieczki:
Na trasie pojawi się najpierw Mendoza, później przejazd autobusem przez Andy do Santiago a stamtąd do Valparaiso, gdzie planuję spędzić 3 dni. Tak samo leniwie jak cały wyjazd. Do Europy wracam z Santiago. Zakładam, że do czasu mojego pobytu skończą się niepokoje w Chile (już chyba jest spokojniej) – gdyby jednak trwały nie wykluczam jakiejś modyfikacji trasy.
Tymczasem w trochę pokręcony sposób dotarłem do Marsylii. Dzisiejszy dzień spędziłem w sporej części w Aix-en-Provence – klimatycznym miasteczku będącym jak mówią przewodniki kwintesencją Prowansji. Napiszę o tym kilka zdań w jednym z kolejnych postów jak ogarnę sytuację ze zdjęciami. Ponieważ Marsylię miałem okazję widzieć już wielokrotnie, dla odmiany jutro wybieram się do Awinionu. W niedzielę przyjdzie czas na zameldowanie się na statku i rozpoczęcie właściwej części wycieczki, a przynajmniej jej pierwszej części.
Wszystkich zainteresowanych tradycyjnie zapraszam za pokład :-)@tropikey - co do czytania się nie wypowiadam. Mogę tylko powiedzieć, że ja na pewno spędzę dużo czasu w ciągu najbliższych tygodni w jakimś baseniku z dużą ilością bąbelków :-)@Pabloo - no jakoś ja z tymi rejsami tak już mam... :-) Ale pojawiają się coraz częściej inne relacje - np. spod pióra @brzemia więc nie czuję się tak zupełnie osamotniony:-)
Jeśli chodzi o koszt samego rejsu to wyniósł on ok. 870 EUR z dopłatą za 1 osobę w kabinie (bez dopłaty byłoby to ok. 690-700 EUR/osobę). Standardowa kabina wewnętrzna w taryfie premium komfort z wliczonym pakietem napojów. Od Costy z różnych tytułów dostałem 275 EUR na wydatki na statku, które na pewno się nie zmarnują :-) Poza napiwkami (10 EUR/noc) nie sądzę, abym cokolwiek dopłacał w trakcie rejsu.@brzemia i @michzak - wielkie dzięki:-)
@michzak - rezerwację zakładałem i ustalałem wszystkie szczegóły na jednym z poprzednich rejsów, bezpośrednio na statku. Obsługę serwisową zapewniało polskie biuro, z którym współpracuję od lat (konsultant ze statku przekazał wszystkie dane do Polski i kwestie dot. płatności wg ustalonych stawek załatwiałem już na miejscu).Co prawda dopiero blady świt ale czas na wycieczkę do Awinionu. Szybki spacerek i melduję się na dworcu St. Charles:
Do Awinionu z Marsylii najłatwiej dostać się pociągiem-w wersji regionalnej lub TGV z przesiadką. Co ciekawe ten drugi jest tańszy i dwa razy szybszy:
Trzeba tylko uważać na pociągi OUIGO, na które trzeba się stawić na peronie najpóźniej na 30 minut przed odjazdem. Po co nie wiem, podobnie jak nie wiem co się dzieje w przypadku spóźnienia. Może zobaczę z powrotem bo wracam akurat czymś takim.
Tymczasem maszyna już czeka:
PS. Pałac papieski w Awinion robi niesamowite wrażenie. Wieczorem wrzucę więcej fotek.
A teraz je widać? Rano poprawiłem linki.@brzemia - z tymi pionowymi fotkami chyba nie radzi sobie tapatalk. Poprawię to później z kompa a na przyszłość faktycznie nie ma sensu wrzucać ich z tapatalka. Jak już to z komputera.
Bardziej mnie zastanawiają te niewidoczne fotki z pierwszego posta. Są zlinkowane do albumu na gmail jak robiłem to zawsze i nigdy nie było problemów. Dobrze, że wyszło to teraz-musze się z tym trochę podoktoryzowac:-)
Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu TapatalkaPodróż do Awinionu minęła tak sprawnie jak można to sobie wyobrazić. Pociąg jechał na trasie aż do Frankfurtu, było czyściutko i komfortowo. Po wyjeździe z Marsylii kierownik pociągu poinformował w trzech językach, że ze względu na kiepskie warunki pogodowe, prędkość na odcinku między Awinionem a Strasburgiem musi być ograniczona do 230 km/godz. i bardzo przepraszał za 10 minutowe opóźnienie, jakie z tego powodu może wystąpić na koniec trasy – z nadzieją, że uda się je nadrobić. Niby normalne a jednocześnie trochę zabawne z naszej perspektywy – szczególnie, kiedy porównam to z ponad 2-godzinnym opóźnieniem jakie zaliczyłem kilka tygodni temu na nieporównanie krótszym odcinku z Wrocławia do Krakowa :-)
Pociągi TGV nie wjeżdżają na główny dworzec kolejowy Awinionu a na dedykowaną dla nich stację Avignon TGV położoną na obrzeżach miasta. Można się stąd dostać do centrum zwykłym pociągiem regionalnym (zajmuje to 5 minut) kursującym ze sporą częstotliwością.
Kierownik pociągu miał niestety rację – w trakcie bardzo krótkiej podróży pogoda faktycznie zmieniła się drastycznie. W Marsylii rano było ok. 10 stopni, w Awinion 10 stopni mniej i co gorsza tą zimową aurę potęgowała gęsta mgła.
Po wyjściu z dworca pojawił się pierwszy średniowieczny widoczek – stare mury miejskie, których zachowało się całkiem sporo (ok. 4-5 km):
Mury jak to mury – wyglądają majestatycznie chociaż w realu nie stanowiły one specjalnej bariery dla potencjalnych wrogów. Bardziej ograniczały i pozwalały kontrolować ruch do/z miasta a od strony Rodanu pełniły rolę wałów przeciwpowodziowych:
Spacerując wzdłuż murów można co kilkaset metrów zobaczyć lepiej lub gorzej zachowaną bramę miejską:
Najważniejszym obiektem w Awinionie jest pałac papieski będący największą zachowaną budowlą gotycką w Europie. Od frontu wygląda on jak prawdziwa twierdza:
Z pozostałych stron również ma podobny charakter. Tak wyglądał od przeciwnej strony kilka godzin później, gdy mgła na szczęście ustąpiła:
W pałacu w Awinionie, w tzw. okresie niewoli awiniońskiej (XIV wiek) rezydowało w sumie dziewięciu papieży. Ich wizerunki można spotkać w kilku miejscach w pałacu oraz poza nim:
Do tego należy doliczyć kilku antypapieży oraz całkiem spory dwór jednych i drugich. Pałac pozostał zresztą własnością papieży aż do czasów rewolucji francuskiej.
Sam pałac jest niezłym labiryntem pomieszczeń o różnym charakterze. Bilet wstępu w wersji łączonej ze zwiedzaniem mostu św. Benezeta (to oficjalna nazwa mostu znanego po prostu jako most w Awinion) kosztuje 14,5 EUR. Cena obejmuje audiobook (brak języka polskiego), z którego skorzystanie mogę spokojnie polecić. Po pierwsze jest w całości automatyczny, prowadzi za rączkę od pomieszczenia do pomieszczenia pełniąc funkcję nawigacji. Po drugie omówienia poszczególnych punktów trasy są ciekawe i nie przeładowane niepotrzebnymi informacjami. A co najważniejsze, po trzecie – ma on formę tabletu, który umożliwia zobaczenie w wielu pomieszczeniach jak wyglądały one wg historyków w przeszłości. Wystarczy tablet skierować na jakąś ścianę czy część pomieszczenia, aby zobaczyć historyczne freski oraz wystrój sal. Naprawdę świetnie zrobiony przewodnik.
Wycieczka rozpoczyna się na jednym z dziedzińców wewnętrznych:
Niestety historia z pałacem obeszła się dość okrutnie. Po okresie rewolucji francuskiej obiekt przez jakiś czas nie miał pana, później zaczęto traktować go jak magazyn budulca na różne potrzeby, adoptować jego pomieszczenia na koszary itd. Większość wyposażenia oraz ozdób (szczególnie malowideł i fresków) została bezpowrotnie zniszczona. Z tego powodu podczas zwiedzania można odnieść wrażenie, jakby przed chwilą wyniesiono z pomieszczeń prawie całe wyposażenie a ze ścian skuto tynki, pozdejmowano ozdoby itd.:
Na szczęście wspomniany przewodnik audioguide pozwala przynajmniej w części zrekompensować te braki.
Aby sobie uświadomić w jakim stanie był pałac jeszcze kilkadziesiąt lat temu wystarczy wizyta w jednym z pomieszczeń przylegającego do Sali konsystorskiej:
W salach pałacu prezentowane są również płyty nagrobne papieży oraz liczne posągi władców, które w mniejszym lub większym stopniu są związane z historią pałacu lub Awinionu:
W niektórych pomieszczeniach udało się odtworzyć częściowo oryginalne freski:
Zainteresowani mogą odwiedzić również taras zewnętrzny położony od strony frontowej pałacu:
Roztacza się z niego imponujący widok na katedrę Notre Dame des Doms, której wieża zwieńczona jest złoconym posągiem Madonny:
…a także na samo miasto:
Wizyta w pałacu zajęła mi około 2 godziny i były to naprawdę bardzo dobrze wydane pieniądze. Spokojnie polecam to miejsce każdemu, a obowiązkowo tym, którzy interesują się historią.
W osobnym poście napiszę jeszcze kilka słów o pozostałych atrakcjach Awinionu.
PS. Poprawiłem wszystkie linki do zdjęć. Gdyby coś jeszcze było niewidoczne, mam prośbę o informację.Pałac papieski robi wrażenie ale w popularnym odbiorze w Awinionie od pałacu zdecydowanie bardziej popularny jest słynny most czyli most św. Benezeta przerzucony przez rzekę Rodan.
Dzisiaj można zobaczyć tylko to, co pozostało ze mostu z XII wieku. Z pierwotnych 22-óch do dziś przetrwało zaledwie 4 łukowe przęsła.
Wejście na most jest możliwe z poziomu murów miejskich od strony Rodanu:
Najlepiej kupić bilet łączony (pałac papieski + most). Co ciekawe na samym moście dostępny jest przewodnik audio z wersją w języku polskim (w pałacu jej nie ma).
Sam most pierwotnie był trochę poskręcany i mówiąc szczerze mało praktyczny – jego szerokość nie pozwalała na przeprawę wozów ani karet. Mogli się nim przemieszczać wyłącznie piesi lub jeźdźcy:
Most w obecnej wersji kończy się bardzo szybko przy czym nie należy się sugerować odległością od widocznego z tej „końcówki” drugiego brzegu. Brzeg widoczny z mostu to tylko jedna z wysp. Sam most miał pierwotnie ponad 900 metrów długości i przechodził przez 3 wyspy:
Lepiej widać most z góry – z parku położonego obok katedry. Przy okazji można przyjrzeć się murom obronnym oraz wieży św. Filipa (widoczna na zdjęciu w głębi), która kiedyś stanowiła drugi z przyczółków mostu:
Przy okazji warto rzucić okiem na sam Rodan z panoramą zaśnieżonych Alp w głębi:
Niejako w „bonusie” dostajemy widok na twierdzę Saint-Andre położoną po przeciwnej stronie Rodanu:
Jeśli chodzi o moje wrażenia to powiem krótko: co prawda most należy do gatunku dziwnych i niepraktycznych ale biorąc pod uwagę kiedy go zbudowano budzi jednak szacunek. Może za sprawą przenikliwego zimna nie poczułem w tym miejscu nic nadzwyczajnego nad czym zachwycają się artyści ze wszystkich stron świata – ale trudno. Bez względu na wszystko miejsce warto zobaczyć. Polecam w szczególności widoki z góry – z dostępnego bez żadnych opłat parku położonego obok katedry.W ramach uzupełnienia relacji z Awinion jeszcze kilka fotek.
W Awinon jako mieście papieskim nie mogło zabraknąć kościołów. Jest ich tam po prostu mnóstwo. Dzisiaj wiele z nich nie pełni żadnej funkcji sakralnej (usunięto nawet krzyże) lub pełni ją w minimalnym zakresie (odprawiana jest w nich jedna msza na tydzień lub nawet miesiąc).
Najważniejszą ze świątyń jest wspomniana wcześniej katedra. Położona w bezpośrednim sąsiedztwie pałacu papieskiego i zwieńczona pozłacaną figurą Madonny jest niemożliwa wręcz do pominięcia:
Po sąsiedzku można zobaczyć „mały pałac” (Petiit Palais), w którym obecnie zlokalizowana jest wystawa malarstwa artystów-prymitywistów:
Katedra pełni nadal funkcje religijną w odróżnieniu od kolejnych świątyń, wśród których warto wymienić kościół St. Marial:
…oraz Chapelle de l'Oratoire :
Warto się zapuścić w boczne uliczki Awinion. Szczególnie ciekawa jest Rue des Teinturiers. Zaczyna się starym, zamkniętym na cztery spusty klasztorem, którego znakiem rozpoznawczym jest rozpadająca się dzwonnica:
W bezpośrednim sąsiedztwie można zobaczyć również pozostałości dawnej szkoły dla dziewcząt:
…a nieco dalej dawny klasztor ojców celestynów-aktualnie dosłownie zabity dechami, ze zdemontowanym krzyżem, ogołoconą dzwonnicą i niekompletnymi witrażami:
Wspominając o Rue des Teinturiers warto dodać, że kiedyś było tam zlokalizowane 23 młyny wodne. Do dziś zachowały się tylko trzy kompletne (koła się kręcą, czy młyny działają wątpię):
…oraz kilka mniej lub bardziej niekompletnych:
Zresztą sama uliczka Rue des Teinturiers robi klimatyczne wrażenie: